sobota, 6 marca 2010

One Day by Windows

Dzień z życia zdrowo walniętego człowieka.

Witajcie wy moje experymenty genetyczne. Opowiem wam historię jednego dnia z mojego życia.
Budzę się o 6. O kurde ale mnie rypie łeb. Aaa, to po wczorajszej imprezie. Patrze na pokój, ale bajzel. Wstaje, nawet ustać nie mogę. Ubieram się w jakieś spodnie. O nie, lepiej nie. Ściągam te spodnie, w obrzyganych nie pójdę.
Ubieram jakieś czystsze i jakąś koszulkę. Idę do łazienki bo muszę. Aaaaaaa, jak miło. O kurde. Nalałem na psa. Zwykle tam nie spał, ale to nic zaczął się czyścić. Błeeee. Dobra trzeba się spakować. Wsypuje jakiekolwiek książki do plecaka, zjadam kanapkę i wychodzę. Nagle sobie przypominam, zapomniałem. Wracam do domu biorę łolkmena. W końcu wychodzę, zakładam sprzęt na uszy i idę do szkułki ktura óczy :).
Wchodzę do szkoły. Kumple stoją pod ścianą, podchodzę do nich witam się jak zwykle. Idziemy na pierwszą lekcje. Matma. Siadam do ławki i sobie przypominam że, zapomniałem zadania. Oooo będzie ochszan. Ale jakoś mnie nie pytała. Koniec lekcji wybiegam szybko z klasy. Buum. Oooo nie. Moja głowa. Okazało się że ,ktoś przed mną otwierał drzwi i w nie rypnąłem.
Dobra idę z kumplem do pielęgniarki. Nieeeeeeee, załapałem się na badania słuchu i wzroku. Dobrze jest, dowiedziałem się że, mam +48 dioptrii :), chyba jednak za dużo siedzę przed kompem. Dobra idę na drugą lekcje Infa. Siadam och, och w końcu pan pokazuje jak się wchodzi na Sapera. Taaaak w końcu je rozbroje. Nieeeee, znowu przegrałem. Dzwonek. Idziemy na przerwe.how to install windows 7
Chodzę po korytarzu. Krzyknąłem kur***. Nieeeee, co za pechowy dzień złapała mnie wychowawczyni. Zrobiła mi godzinny wykład że ,nie wolno przeklinać i jakie to beeee. Dobrze jest niebyło mnie na Polskim. Dobra wkońcu ostatnia lekcja, WF. Wchodzę na salę, będziemy grać w siatkę. Dobra stoję na wybijaniu, wybijam piłkę a ona trafiła prosto w czółko mojego odwiecznego wroga. Dobra koniec lekcji.
Ubieram się, zabieram szybko plecak i spierniczam. O nieee, złapali mnie. Ale była zadyma (do tej pory mam podbite oko) ale to jeszcze nic zanim się spostrzegli zawołałem kumpli i dopiero wtedy była zadyma. A działo się dużo. Banda wrogów uciekała w popłochu. Kumple dobrzy są, zaprosiłem ich na browar.
Idę do domku i odrabiam lekcję. A poco? Jutro sobota, zrobię w niedzielę. Oglądam sobie Cartoon Network do 16:30 ubieram się zabieram dwie dychy i idę pod knajpę gdzie umówiłem się z kumplami. Już są. Wołamy jakiegoś starszego by kupił browary (oczywiście jeden idzie dla niego inaczej by nie kupił). Siadamy sobie na ławeczce aż tu pojawiają się gliny. No to spierniczamy ulicami, idący ulicami ludzie patrzą na nas dziko a za nami gliny. Uciekliśmy im chowając się u kumpla w domu. Wracamy pod knajpę po piwa, dopijamy i idziemy do domków.
Jest 19:15. W domu włączam kompa, pogram sobie w sieci w Q3. Gram i gram. O nieeeee, jestem drugi! Dobra 23:25, trzeba oglądnąć film i spać. Więc idę jeszcze do kuchni, przepędzam brata sprzed lodówki i biorę sobie coś do przegryzania. Włączam telewizor i oglądam. Wyłączam koło 2 w nocy.
Rozbieram się i idę spać a tam niespodzianka. Śpi pies z kotem. No to ich poganiam. Idę w końcu spać. W nocy śnią w się jakieś cizie tańczące na rurze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz