Ulica Jękliwa była tego dnia wyjątkowo zaciemniona. Kilka przydrożnych lamp z dobiegającymi swego żywota żarówkami nijak nie mogły oświetlić twarzy napastników. Kopany po wszystkich częściach ciała chłopak leżał w coraz większej kałuży krwi. Nie miał dziś szczęścia, potknął się i wpadł prosto na jednego z przyszłych oprawców. Ten tylko się zaśmiał i zadał retoryczne pytanie "Chcesz w ryj?". Subtelność płynąca z jego wypowiedzi była po prostu zniewalająca.
increase performance windows 7
Chłopak oczywiście udzielił przeczącej odpowiedzi. Wtedy spytali go o posiadane pieniądze i ewentualnie komórkę. Nie posiadał ani jednego, ani drugiego.
Leżąc na zimnym chodniku zadawał sobie pytanie, które zadałby każdy na jego miejscu. "Dlaczego ja? Co ja takiego zrobiłem?"
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Otóż, chłopcze, zrobiłeś, i to dużo. Ty PRZECHODZIŁEŚ! Zbliżyłeś się do grupki nieznanych Ci osób, których wygląd nie przypominał zwyczajnej "młodzieży". Wiedziałeś, w co się pakujesz. Nie chcąc patrzeć im w oczy, raz po raz oglądałeś się za siebie. I wtedy TO się stało. Wpadłeś na niego. W swej bezgranicznej naiwności pomyślałeś, że to przecież nic takiego. Grzecznie przeprosiłeś i chciałeś pójść dalej. Zapomniałeś tylko o jednej, bardzo ważnej rzeczy. Było ciemno. Rzadko uczęszczana uliczka stała się doskonałym miejscem do ataku. Popełniłeś też jeszcze jedno wykroczenie. Nie miałeś przy sobie nic wartościowego. Nic, co mógłbyś oddać bardziej potrzebującym. No jak to tak można postępować? Przecież to zupełnie niezgodne z duchem chrześcijańskim. Wcale nie dziwię się tym panom, że się na Ciebie zdenerwowali. Ty po prostu byłeś bez serca! Myślisz, że bez pracy łatwo jest zarobić na kolejną butelkę coraz droższego wina? Nie, ty nie myślisz. Wolałeś wydać swoje kieszonkowe na książkę. I co z tego, że to była premiera i w dodatku Twój ulubiony autor? Uświadom to sobie wreszcie, że są ludzie, którzy mają gorzej od Ciebie. I powinieneś im bezwarunkowo pomagać.
Bóg. Przeklinałeś Go, czując na twarzy kolejne kopniaki. A czemu On jest według Ciebie winien? Twojej naiwności czy może bezduszności? Co mówisz? Słabo Ci? No tak, powinienem od razu zadzwonić po pogotowie. Ale to Twoja wina, tak mnie wzburzyłeś swoim postępowaniem, że całkiem zapomniałem. No już dobrze, dzwonię. Teraz ok? No, to ja już muszę iść, spieszę się na siłownię.
sobota, 6 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz