>>> IMPERIUM WUJKA QN`IKA, CZYLI... AM W PIGUŁCE! <<<
>>> Wielkimi krokami zbliża się nam coś niespotykanego. Oto bowiem Mały Jubileusz, wyśniony chyba tylko w tych najpiękniejszych snach. W tej najbardziej pożądanej nadziei, będącej podobno Matką Głupich. W głowach niepoprawnych optymistów, wariatów. Jubileusz, który, Czytelniku, wraz z Tobą należycie wyeksponujemy. Nie możemy wszak zostać w tyle - bo jak to? - Za Wielką Wodą mają swój 4 lipca, u nas swój 1410, we Francji 1789, to my mieć, psiakość, nie możemy?
>>> Ano - możemy. My mamy swój pięćdziesiąty.*
>>> Z tej to właśnie okazji postanowiliśmy dla Ciebie, Czytelniku, powiedzieć co nieco o AM. Nie tyle o przewielgaśnym molochu, w którym przewracają się dziesiątki kącików, setki tekstów i tysiące ludzi, lecz o całej jego otoczce - o rzeczach, które być może nigdy do was nie dotarły i, co gorsze, nigdy o nich nie słyszeliście. Tak się, Drogi Czytelniku, bowiem stało, że w ciągu tej pięknej idylli AM nam ewaluował. Jedne pomysły były bardziej innowacyjne, inne może mniej, ale to właśnie dzięki nim AM jest dzisiaj chyba czymś więcej niż tylko zinem dla ludzi, mogących wyrazić weń własne poglądy, podzielić się refleksją. My, odstępując nieco od zasady, pragniemy przybliżyć Ci nieliczne z tych różnorakich propozycji, które dodają po trosze kształtu AM, ciągle go udoskonalają. Zapraszamy Cię więc, Czytelniku, na małą wycieczkę krajoznawczą, w miejsca, w których nie dane być może było Ci być. Czy to za pomocą proszku Fiuu, czy też innego świstoklika - nieważne, ale na pewno przy użyciu magii. Bo nowopoznany świat będzie niewątpliwie drobną abrakadabrą.
Ethel Merman
>>> Na czarno SLY, a na niebiesko Ghallerian (no i jeszcze Qn`ik ze swoimi dopiskami). Obaj dyplomowani. Dziś bezrobotni.
>>> THE 1st STATION: #ACTIONMAG <<<
>>> Dziwne miejsce. Ktoś, kto pierwszy raz wpadłby na kanał, pomyślałby pewnie, że przebywają tam odpadki z kliniki psychiatrycznej izolowane od reszty społeczeństwa. I, prawdę powiedziawszy, za dużo to by się nie pomylił - wszak trudno podważyć stwierdzenie, że niejedno muzeum czy inne Towarzystwo Wartościowego Pochówku chciałoby mieć swych zbiorach magnifencyje zasilające nasz kanał. Bo jak to, Czytelniku, inaczej można okreslić, skoro jeden pisze wniosek do prezydenta, że żąda nowej drogi do Indii, ale go olewają, więc podpala się napalmem, to znowu drugi szyje bluzki dla kotów, nie wspominając już o trzecim (zgroza!), który nałogowo pożera siano? No właśnie - dać się da, ale ciężko. :)
>>> Glina, z której ulepieni są kanałowicze, jest różna. Hierarchicznie bowiem przedstawia się to tak: Masterami kanału, czyli osobami mającymi największą władzę na nim i podejmującymi najważniejsze decyzje są: Barsok, Camilo, LeX, Urug i Vrok. Tuż za nimi, jeszcze na podium - na drugim jego stopniu, stoi sobie Zami (Luke), który ma z tego taki zaszczyt, że zajmuje się razem z LeXem kanałowym botem i musi odwalać, jak to nieustannie powtarza, mało satysfakcjonującą czarną robotę. :) Na jeszcze jednym podeście siedzi natomiast reszta operatorów, czyli: ZoczuS, znany skadinąd Ghall, zawsze nieobecny SLY, a także DonCiasto piszący do AM pod ksywką Andrew. Cała reszta to - jakby to zapewne nazwał Ghall - pospólstwo. Całkiem fajne zresztą. Mamy więc kanałową maskotkę - Elkę, Innero, kolegę Cimka, towarzysza Klepę (to ten od Migotki), mamy też Maczka, FidoB, ZOnka czy Sqeela ("czego ja tutaj nie mam opa?!")... oraz wielu, wielu innych ludzi przebywających na kanale, których to ksyw nie wymienimy, bo zabrakłoby chyba miejsca (albo sobie tego nie życzą). So, as you can see, not everyone want to be famous. ;)
>>> Rozmowy zawsze schodzą na jeden temat... no może dwa, ale nie powiem jakie bo.. tak! :) A gdy mało jest osób na kanale i nie ma z kim rozmawiać (szczególnie rano) polecam prowadzić monolog jak to niektórzy stali bywalcy robią. Niektórzy (Ci bardziej zaawansowani w chorobie psychicznej...) prowadzą dialogi s sobą :) Ciekawa sprawą są też tak zwane "wypady" na jakieś ciekawe kanały. Największą popularnością cieszą się te hiphopowe :D Chociaż kiedyś często "wpadano" na kanał słoweński :D
Bette Midler
>>> Z samym kanałem jest jak z kobietą - a znaczy to tyle, że miewa się różnie. Przeżył już I oficjalną wojnę Action Maga o forum, II - też oficjalną - związaną ze zmianą sieci, nie straszne były mu przeróżne głosowania, a rozmów - całkiem śmiesznych i śmiertelnie poważnych - było niepoliczenie wiele. To przeważnie tutaj powstają szalone i ekscentryczne pomysły, dla jednych - całkowicie awykonalne, które z kolei dla drugich nie mają zbyt wysoko postawionej poprzeczki. Chyba właśnie dlatego pewien przelotny bywalec kanału stwierdził, że "przebywający tam ludzie mają mózgi po recyclingu". Bredził - my ze swojej strony serdecznie, ale to bardzo serdecznie zapraszamy. :-) (warszawa.ircnet.pl, #actionmag)
>>> A Little Hint: ADMINI mają zawszę rację - i naprawdę nie ma się co kłócić. :)
>>> An Another Little Hint: prosi się nie inicjować rozmów o Linuxie, zazwyczaj źle to się kończy. :)
>>> An Another One Little Hint: nie użeraj się nad swoją osobowością i nie praw kazań na temat socjalizmu. :)
>>> Od siebie dodam tylko, że kanał stał się moim drugim domem (właściwie to trzecim, drugim jest forum...) Pierwszego dnia gdy się na nim pojawiłem zostałem wręcz przytłoczony ilością "szaleństw" w wykonaniu stałych bywalców. Na początku troszkę trudno mi było się zaaklimatyzować, ale w końcu zacząłem pić (") lub c[""] z DonCiasto (wtedy jeszcze AndrewCat ;) i tym sposobem wkradłem się do grona stałych i (nie) lubianych bywalców kanału. Po pewnym czasie (i wieeeelu libacjach) awansowałem z "pospólstwa" do "wyższej klasy" po drodze obserwując jak dokonuje tego DC i Sly (Slaj to ty!?) :) Już na początku znajomości ze Sly'em pojawiło się parę zgrzytów, ale szybko okazało się, że to nawet zabawne jak się kłócimy. Jaki wniosek? Warto wejść i zostać! :D
>>> Na koniec kilka słów ode mnie, Qn`ika. Kanał #actionmag ma dużo dłuższą tradycję, niż by się to moim przedmówcom wydawało. Otóż powstał on... już w drugim numerze AM!!! Zaś pierwszy bot - Rumak - był postawiony przez Devi. Pisała o tym zresztą w AM.
>>> THE 2nd STATION: RADIO AM <<<
>>> Kolejnym z serii pomysłów, który wpadł nam do głowy pośród codziennej paplaniny na ircu. To właśnie tam kreowała się wizja radia Action Maga, gdzie audycje można by było porównać do tych z RMF-u czy sławnej Zetki. To właśnie tam wybierano już radiowych DJ-i w chwili, kiedy jeszcze nic nie było wiadomo. Natychmiastowo otrzymaliśmy szereg propozycji od ludzi chcących zostać "jednym z naszych" czy mieć własne audycje tematyczne w określonych porach dnia. Surowe oko komisji zostawiło jednak tylko kilku, tj. Luke'a, Smutnego Wędrowca, Niccera, LeX'a, SLY'a oraz Radmira. Myliłby się jednak ten, który stwierdziłby, że odstraszyło to inszą gromadę w dążeniu do uzyskania podobnych praw, co u powyższych ludzi. Za nic w świecie! Kandydatur, aktów pomocy, szantaży i rzeczy, które się filozofom nie śniły, było sporo - tak dużo, że z czasem urzędujący listonosze mieli nas serdecznie dość, kiedy z ledwością wyciągali stertę listów ze swojego pocztopolskiego tornistra. ;)Liza Minnelli
>>> Początki działalności można określić jako wiejską i rozweselającą sielankę - dużo się mówiło, było śmieszne, wielu radia słuchało. Do tego stopnia projekt ten był bliski ludziom, że po kilku dniach mogli rozpoznać po muzyce, jaka wydobywa się z ich głośników, kto aktualnie zasiada za sterami Stacji i poświęca dla innych swój jakże cenny czas (do tego za darmo :P). Jedni preferowali metal, inni piosenki bardziej rockowe, a jeszcze inni zamiast zapuścić jakąś muzykę - nieustannie gadali. :) Były dedykacje, pojawiały się liczne pozdrowienia, a nawet rozmaite konkursy. Jak to jednak bywa - i my nie ustrzegliśmy się regresu - a to padł serwer, a to DJ-e mieli własne sprawy do załatwienia i nie poświęcali radiu zbyt wiele czasu, a to wreszcie idea ta chyba całkowicie się przejadła. Toteż miesiąc/dwa o radiu nie było żadnych wieści, zupełnie jakby znikło z "mapy AM", zwaną przez niektórych Mapą Huncwotów ("przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego!"). ;) Jak jest teraz? Różnie. Bo doba, niestety, czterdziestu ośmiu godzin nie ma, a serwer, też niestety, doskonały nie jest. Dlatego mówię Ci, Czytelniku, że o palpitację serca doprawdy nietrudno! ;)
>>> Radio, jak to każde poważne radyjo ma w swym zwyczaju, posiada również swojego, całkiem oficjalnego, rzekłbym, mejla. I imię Jego, Czytelniku, nie jest czterdzieści i cztery, a amradio@pf.pl. To właśnie tam możecie podsyłać nam przeróżne piosenki. Pozdrowienia. Dedykacje. I masę innych rzeczy, które uznacie za stosowne, że się do emisji nadają. (Na wszystkie odpowiemy... chociaż sam nie wiem na kogo traficie przy odpowiedzi :D Nie zawsze musi to być normalna odpowiedź...)
>>> Po drodze, żeby Czytelnika nie kłamać, nie obeszło się też bez małych zawirowań (Alfred H. byłby zapewne zdumiony umiejętnością tworzenia przez nas odpowiedniego klimatu i dramaturgii zdarzeń). Wystąpiły pewne, całkiem poważne, choć z drugiej strony niepotrzebne, problemy na zasadzie naszej współpracy z Barsokiem (działo się, oj działo...), co zaowocowało tym, że OFICJALNIE Ekszynowa Rejdjołstacja zeszła już z ziemskiego padołu. Ale że chłopaki nasze, całkiem pomysłowe, ambicją grzeszą, płazem puścić tego nie mogli - i efektem czego dziś dalej można usłyszeć specjalne audycje dla czytelników Action Maga - na serwerze jednej z największych internetowych rozgłośni - hiperstacji.pl. CO DO DIABŁA?!? Chwilkę, chwila moment, już mówię! Żeby się z radiem połączyć, co, ostrzegam!, prostą sprawą nie jest (niejeden już się pociął, i niejeden też złamał nogę), trzeba wejść na wspomnianą już stronę www.hiperstacja.pl, gdzie następnie, po lewej stronie, uważnie zapoznać się z dzienną ramówką stacji. To właśnie tam znajduje się rozpiska całego planu, i zapewniam, że kilka godzin w tygodniu z pewnością zostanie poświęconych dla naszego zinu, wszak admistratorami są nasi serdeczni przyjaciele - LeX i Zami, a co za tym idzie - będziemy mieć w tym aspekcie pewne, rzekłbym nawet: całkiem spore, przywileje. :) I, prawdę powiedziawszy, chyba wszyscy są zadowoleni - bo całodobowe działanie radia zawczasu nikomu chyba nie służyło. I tak DJ-e, miejmy nadzieję, nie będą już psioczyć (a zdarzało się), że słuchają ich ledwie trzy sztuki, a słuchacze, miejmy nadzieję, nie będą marudzić, że w porę emisji nie mogą trafić. Wzajemny consensus, znaczy, całkowicie osiągnięty.
Joni Mitchell
>>> Godziny urzędowania DJ-i wywieszone w gablotce przed drzwiami oraz w "Biuletynie AM", podane w żółtej ramce koło stopki, strona pierwsza. ;)
>>> Dopowiem tylko, że jak z głośników płynie wspaniała muzyka (czyt. Guns N'Roses) to znaczy, że ja nadaję. Dodać należy jeszcze, że raczej nie uświadczycie mojego głosu na antenie, ponieważ odkąd Sly mi wytłumaczył, jak nadawać, mikrofon przestał mi działać :) (Dobre sobie {...każdy sobie rzepkę skrobie}. Pół AM wówczas słyszało, że pierwsze wypowiedziane przez niego słowa brzmiały: "no ja się k*** powieszę, czego ten p**** mikrofon nie działa!?". Z dziesięć razy. W błogiej, inferalnej nieświadomości. Ludzie, Monty Python się chowa! :) - dop. SLY)
>>> Za uczestnictwo w tym szalonym projekcie składamy wszystkim serdeczne "Bóg zapłać!". :)
>>> Właściwie to ktoś mógłby nam płacić :) Numer konta 12342-5645-11123 z dopiskiem "Agencja towarzyska AM" ;) [Oczywiście to joke...]
>>>Wypada i tu dwa słowa powiedzieć. Otóż... radia nie słuchałem ani razu. :) Za to miałem propozycję zostania jednym z DJ-ów. Za którą to bardzo grzecznie podziękowałem - tego eterycznego medium mam już dość na studiach.
>>> THE 3rd STATION: STRONA AM <<<
>>> Strona AM istniała odkąd pamiętam. Tzn. moja pamięć nie sięga wcale tak daleko. Moja przygoda ze stroną AM zaczęła się jakieś 1,5 roku temu. Od tego czasu nawiedzam ją regularnie. Właściwie to większość czasu spędzam na forum. Stroną opiekuje się Vrok. Bardzo fajny gość, miałem tą przyjemność poznać go na żywo :D Wcześniej ktoś inny się zajmował stroną, ale jak już wcześniej wspomniałem znam tylko tę stronę za kadencji Vroka :) Na początku była bardzo uboga pod względem graficznym i (według mnie) powinna taką zostać. Najbardziej mi się wtedy podobała. Wstęp na stronie głównej był zmieniany co parę miesięcy. Teraz jest system newsów i ważniejsze wydarzenia są odnotowywane.
Marilyn Monroe
>>> Na stronie zawsze można znaleźć jakąś sondę (zazwyczaj jest to jakaś wariacja jednego z adminów strony :)). Szczególna uwagę należy poświęcić banerom. Jest jeden taki, który pozwolę sobie zareklamować (właściwie to wyręczę Militarego, który kiedyś nieustannie "reklamował" tą stronę na kanale): www.pajacyk.pl :D Dla osób chcących skontaktować się z Qn`ik'iem (w sprawach AM lub matrymonialnych...) bądź Vrokiem (mile widziane nowe szablony dla strony ;) umieszczono na stronie mejle do nich. Po lewej stronie znajdują się linki do internetowych wydań kącików w AM. Warto też kliknąć na "Księga gości" i wpisać się, ale tutaj uwaga! Jakby ktoś odpowiedział w sposób niekulturalny lub niemiły to znaczy, że zrobił to niejaki "trzykrop". Zresztą pewnie podpisze się "..." Uważać na tego gościa! I nie zrażać się jego docinkami :) O osobach siedzących na kanale można uzyskać informacje w dziale "ludzie". Czasami jednak nie wszystko co tam jest napisane to prawda :D Cóż więcej można powiedzieć o stronie? Chyba tylko to, że zawiera w sobie skarb jakim są archiwalne numery AM. Miłego zwiedzania...
>>> A to jeszcze nie wszystko. Na stronie, jeśli Czytelnik by sobie zechciał, może przez bramkę irc połączyć się z naszym kanałem (prosta sprawa) lub zapisać się do listy dyskusyjnej AM (jeszcze prostsza sprawa). (Ostatnio napłynęło parę nowych osób i "rozbudzili" listę na nowo. Nie obyło się bez małych kłótni. Tutaj znowu przestrzegam przed niejakim Khr'em... Czasami potrafi nieźle namieszać :) Mimo wszystko serdecznie zapraszam. Zawsze warto poznać kogoś z AM kogo dotąd znało się tylko z tekstów w AM ;) Tamże też mały kruczek - kliknąwszy na odpowiedni link w menu nastąpi automatyczny start AMowej RadioStacji, z czego zalecamy jak najczęściej korzystać. W ostatnich dniach strona (to już, że tak powiem, sprawy techniczne) przeżywa małe zmiany designu (właściwie to dokooptowane są kolejne szablony), a w których szatach Czytelnik chce stronę oglądać - chociażby z pięknymi kobietami w tle (polecamy!) - to już sam Czytelnik podejmie decyzję.
>>> Summa summarum site AM ciągle się rozwija. Niestrudzenie pędzi do przodu wprowadzając następne zmiany, złe czy dobre - nieważne, na tym przecież polega ciągła ewolucja, byleby nie stać w miejscu, byleby się nie cofać. I chyba taki punkt wyjścia obrali sobie jej autorzy. Autorzy, którzy wraz z nami gorąco Was zapraszają - gdzie? - to już Czytelnik chyba dobrze wie. Znaczy, że invite only nie. ;)
>>>Tu muszę znów wykazać ignorancję, gdyż nie pamiętam, kto jako pierwszy tworzył stronę AM (notabene: nieoficjalną). Były z tym drobne przeboje, ale już - jak pisał Ghall - od dłuższego czasu strona trzyma się dobrze i spełnia doskonale swoją funkcję. I o to chodzi.
Mary Tyler Moore
>>> THE 4th STATION: FORUM AM <<<
>>> Dawno temu... za górami, za lasami... Itd. żył sobie Vrok :). Tak więc, tenże Vrok (pod naciskiem z mojej strony i jeszcze paru innych osób) zrobił forum na stronie. Jednak musze się jeszcze troszkę w czasie cofnąć. Otóż gdy wszedłem pierwszy raz na stronę AM zobaczyłem, że Księga Gości (teraz to już pisze się z "dużej" ;) robi za swego rodzaju forum. Wszyscy tam się wpisywali i dyskutowali. Jako, że nie chciało mi się przeglądać kilkunastu stron zacząłem błagać o forum. Chyba byłem w tym naprawdę dobry (-Proszę! -Nie! -Błagam! -Nie! -Nalegam! -No dobra... ;) {Ekhem... :) - dop. SLY) bo Vrok szybko zmajstrował proste forum, na którym się zadomowiłem. Na początku tylko ja, Vrok i Michu wpisywaliśmy się tam, ale z czasem coraz więcej osób dołączało się do nas. Forum "zaliczyły" takie sławy jak: Archi, Qn`ik, Devi (podobnież była, ale śladu nie pozostawiła :), Vene, Odi, PMG, PewienGość, Red_like-dragon_fall, Wooward, Spoxgreq, AndrewCat, Sly, Vrok (jeżeli kogoś zapomniałem to sorka... pewnie i tak Sly dopisze ;) (Będzie jutro.).
>>> Na forum zawsze panował świetny klimat. Tylko czasami forum "padało" i po pewnym czasie stało się to denerwujące. W międzyczasie na forum zawiązała się rodzina (patologiczna w składzie: Ghall, Vene, Spoxgreq, Ciq, Naamah ;). Grano też w RPG'a (podobnież dobrze im szło a przygoda była na prawdę ciekawa) i walczono z anonimami. Po pewnym "wielkim padzie" forum zostało zmienione na "lepsze" (które i tak padło... ale to już część tego świata). Wybuchła wtedy wojna między stronnikami starego forum (ach, ten sentymentalizm) w osobach: Ghall, Spoxgreq, Raczman, Vrok... i między zwolennikami zmian (w większości to była nowa krew na forum): LeX, Sly, Luke. Cóż to za starcia były :) Szczególnie krwawo było gdy kłócili się Ghall i Sly. Jednak nowe forum pozostało a na nim wszyscy starzy bywalcy. Pojawiło się wiele nowych postaci z wielkim zapałem do pisania. "Starsi" troszkę mniej się udzielają... właściwie to tylko Odi, PMG i Ghallerian są równie często jak dawniej ;) Ostatnio żyje nam się dobrze a forum trzyma się jakoś. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Serdecznie zapraszamy! Szczególnie kobiety...
>>> Ps. Moderatorzy są bardzo tolerancyjni i pozwalają na więcej niż na innych forach :)
Jessye Norman
>>> Prawda. Prawdą jest również to, że nasze forum jak mało które lubi się popsuć, przez jakiś czas nie działać, a użytkowników doprowadzić do białej gorączki. Choć w porównaniu do swej "matki" - "przełożonej", tej z CDA, to narzekać nie można. :) {Forum CDA nie działa z innych przyczyn - nie wysypuje się, ale zostaje celowo wyłączone, żeby nie obciążało zanadto łącza, gdy skład musi wysłać ważne rzeczy do drukarni. Siła wyższa. - Q} Ale najgorsza rzecz w całym tym etosie jest taka, że ta wzmożona aktywność upadków zniechęciła do forum wielu czynnie udzielających się ludzi. Kiedyś to było..., w tamtych czasach się działo, pamiętasz? - można by tak właściwie powiedzieć, ale tylko ze względu na to, że ówcześnie naprawdę, i wcale nie kłamię, całe mnóstwo osób prowadziło rozmaite dysputy na forum, na dziesiątkach wątków i setkach tematów, siedząc na nim zazwyczaj po kilka godzin (rekordziści po 14!), podczas gdy dzisiejsza liczba chociażby połowy odwiedzin w konfrontacji z tamtym okresem wprawia wszystkich w osłupienie. Taka, że tak powiem, żywcem wyjęta Sodoma. :) Złośliwość rzeczy martwych. Tak to już jest. "Tak jest już urządzony ten świat". Dlatego liczymy na to, że Ty, Czytelniku, AM ręką swą wspomożesz i w rozmowy wejdziesz. Bo wiedz, że co jak co, ale świeżej krwi to nam niemożebnie wręcz brakuje! Będziesz zatem, Czytelniku, taki drugi Caritas Polska, co? Prawda, że będziesz? ;) Bo ludzi nam potrzeba. Odpowiednich ludzi do, odpowiedniego już, klimatu.
>>> Jako moderator mogę każdej nowej osobie zapewnić "okres przejściowy" w którego czasie trwania nie będzie narażony na żadne ataki z mojej strony :) Dodać jeszcze należy, że warto wejść na forum dla samej chociażby dyskusji z PMG, Odim, UJ, mrc2oo2. Prezentują oni zazwyczaj ciekawe punkty postrzegania świata a co najważniejsze są obdarzeni wielkim poczuciem humoru co owocuję świetnymi dyskusjami :)
>>>Ja na tym forum bywam bardzo rzadko (wpadałem znacznie częściej przed pierwszym padem - miałem nawet kilkadziesiąt postów!:), ale dzięki sieci szpiegów, którzy mnie informują na bieżąco o tym, co się tam dzieje, mało co umknie mojej uwadze.
>>> THE 5th STATION: BUTIK AM <<<
>>> Pamiętacie jeszcze tego Vroka z poprzedniego akapitu? Nie, nie, jeszcze nie zginął i nawet trzyma się dobrze. :) A jego za to trzymają się kapitalne pomysły. Oto bowiem ten jeszcze żyjący Vrok doznał objawienia. Nie jakiegoś tam zwykłego objawienia. Inspiracja mu przyszła, ludzie, pomysł do łba strzelił! A o to, jak wiadomo, w dzisiejszej Polsce trudno. ;) Nie wiem, jak na to wpadł, ale według mnie wyglądało to mniej więcej tak: "Hm, dziwna sprawa. Co, że Cruise to lepszy? Że Di Caprio jakiś, to on kozak ma być? Bo się u Gucciego ubiera Britney Spears, a u Versace Bill Clinton? Że ten, jak zgarnie 20 patyków za rolę, to się wozić może w nowym garniturku od Delacruea? Nie może być! My gorsi? My bez własnej produkcyjnej linii?! Skandal! Zakrawa na skandal!" (refleksje wyzbyte prawdopodobnie na kibelku)... I jak obiecał, tak uczynił.Annie Oakley
>>> Nie, nie drugi Miller Leszek. Nie Lepper Andrzej. ;)
>>> Wspomniana linia produkcyjna ruszyła pełną parą. Można już zakupić różnorakie gadżety z AM związane. Do wyboru kilka kubeczków z przepięknym konikiem (jakieś aluzje? ;)) czy z wdzięcznym napisem "Action Mag". Opcja nabycia koszulek z logo AM, dowolnymi napisami czy z kolejnym wspaniałym ogierem na przedzie - możliwa. I takie koszulki już się nosi. Nie mógł się oprzeć SLY, pokusa zwabiła również Ghalla. Nie czekał Donald. Qn`ik też zaszalał - dwie sztuki (PMG też ma własną i dumnie ją nosi... nawet w zimie!) {Phnom i Vene też mają po jednej. Uli sprezentowałem takową na urodziny:) - Q} Są chęci na więcej, pewnie ktoś dokupi, ktoś zamówi coś jeszcze. I już się szczycić można czym. Bo to niby zwykła koszulka, ale dla nas coś ważniejszego niż tylko kawałek materiału. To już pamiątka na całe życie. Są bluzy, są inne gadżety. Co jakiś czas dochodzą nowe, praca na trzy zmiany. Nie ma co zwlekać, Czytelniku. Jest bowiem pewien plan - ażeby wszyscy (albo większość) pojawiła się na wrocławskim Rynku w swoich, unikatowych gadżetach nabytych ze sklepu. Trudne, nie powiem, ale spróbować można. Powiedzą: "Manifestacja jaka!", nieważne, my tam swoje wiemy. My się konsolidujemy. W butiku kupujemy! :)
>>> Ja już się szykuję na zakup torby na ekhem... zakupy i bluzy :) Potem może kubeczek i misio, żeby dobrze się spało ;) Oj zaraz pewnie ktoś zakrzyknie: "AM się skomercjalizował!" No, ale co tam. Zawsze milo mieć koszulkę z logiem ulubionego zinu i własną ksywką pod spodem... Teraz jak tam patrzę po tych akapitach to widzę jak bardzo AM rozwinął się od pierwszego numeru. A co będzie za kolejne 50 numerów? Kto wie? Może własna wytwórnia telewizyjna? Może agencja... detektywistyczna? ;) A może jakieś wydawnictwo spełni nasze marzenia i zacznie wydawać wydania specjalne AM na papierze? :) Hmmm... a może założymy własne wydawnictwo? :P Kto wie...
>>> -Adres proszę! -Nie! -Nalegam! -Nie! -Błagam! -Niech będzie - www.butik.pl/actionmag. 500 złotych! ;)
>>>To ja tak jeszcze tonem wyjaśnienia - AM dzięki butikowi się nie skomercjalizował, bo ze sprzedanych rzeczy nie mamy ani grosza. Pomysł koszulek z logo AM jest baaardzo stary (pierwszą taką - już niestety nieistniejącą - dostałem od Devi jakieś dwa lata temu), ale nikt nie miał pomysłu, jak go zrealizować na większą skalę. Dlatego teraz, kupując koszulkę, nabijacie kasę firmie, która się zajmuje ich rozsyłaniem... Cóż.
Dolly Parton
>>> THE 6th STATION: ZLOT(Y) CZYTELNIKÓW AM <<<
>>> Zanim zaczniemy, na początek ćwiczenie. W martwej ciszy, w absolutnym spokoju. Powspominajmy, przewertujmy historię, wyjmijmy zdjęcia. Wystarczy AM - AM, numer, Czytelniku, czterdzieści dwa. (Nieprawda - znacznie wcześniej. Ale o pierwszym zjeździe będzie później. - Q) Bo - jak to określił Jan Paweł II - człowiek bez przeszłości nie może żyć w przyszłości. I chyba trafił w sedno. Zacznijmy więc ten rozdział - ja wiem, że dla wielu najbardziej interesujący, od kilku suchych faktów, od kilku anegdotek. Prawda, że już elektryzuje? Prawda, że jakby serce bije mocniej? Mnie też bije, Czytelniku, mnie też. (Oj uwierz mi, że mnie też. Ostatnio żyję tylko myślą (troszkę zmąconą ostatnimi wydarzeniami) o kolejnym zjeździe. Wrocław czeka!)
>>> Ile to już minęło? Policzmy. Koniec lipca, dni chyba sześć. Dziś, dużo później, bo zwiewny marzec, kiedy piszę, a dla Was pewnie o wiele cieplejszy maj. Dziesięć długich miesięcy. Cały kawał czasu od chwili, kiedy kilkanaście osób z różnych stron Polski zebrało się pod sławetną już fontanną koło wrocławskiego Ratusza (Tą koło przejścia podziemnego? Troszkę zajęło mi i Vene szukanie jej i ustalenie czy to na pewno ta ;)**. Ale zacznijmy od początku. Idea zlotu czytelników AM powstała, jakżeby inaczej, na ircu (zjazd pierwotnie miał się odbyć... w jakiejś wiosce pod Częstochową). Pośród absurdalnych rozmów pojawiła się myśl zorganizowania małego sympozjum. Prawdę mówiąc, cholera wie, jakim cudem w tak krótkim czasie udało się wszystko postawić na w miarę proste nogi. Bo były problemy, a zamiast kolejnych konkretnych odpowiedzi pojawiały się nielubiane przez wszystkich pytania. Już sam fakt, że wiadomość, iż zjazd dojdzie do skutku, pojawiła się na trzy dni przez jego rozpoczęciem, może dać Wam pewne rozeznanie, w jakich to nerwach i nie mniejszych stresach żyli, praktycznie spakowani już od tygodnia, uczestnicy. :) O niczym innym zresztą się nie mówiło - komiczne wieści z Wiejskiej nikogo już nie obchodziły, za gadanie "nie-na-temat" waliło się solidne reprymendy, a ludzie nie wychodzili chyba z własnych domów, nieustannie naradzając się, co będą robić, gdzie będą chodzić i jak to wyglądają osoby, z którymi przyjdzie im się spotkać (Jezu, gdybyście Wy słyszeli niektóre historie!). Ale żeby Strusiem Pędziwiatrem nie być i za bardzo się nie zapędzić, cofnijmy jeszcze o kilka kartek...
>>> A ja troszkę opowiem o tym jak to było na ircu wtedy. Wszyscy zainteresowani siedzieli po parenaście godzin na kanale i czekali tylko na to, aż Sly się pojawi. Gdy tylko wchodził padało setki pytań, ale organizator zjazdu milczał. Dopiero gdy się uspokajało to Sly mówił wszystko :) Potrafił budować napięcie... :D (Rację ma - ostatnio to nikt nie wiedział, czy mówię prawdę, czy sobię żartuję. :) - dop. SLY)
Mary Pickford
>>> Uważnie czytający Czytelnik AM wie pewnie, że zloty były dwa. W pierwszym, w Tomaszowie Mazowieckim (za siedmioma górami), uczestniczyli: Devi, Pazool, Lamer i Qn`ik. Szczegółów na ten temat za wiele nie znam, bo mnie jeszcze na świecie (czytaj: w AM) nie było, ale relacja wyjaśniła chyba dostatecznie wiele. Kolejny, już nieco większy i zrealizowany na ciut większą skalę, odbył się we Wrocławiu. Wiecie, CDA i te sprawy. ;) Mejl zaproszeniowy poszedł do, o ile pamiętam, sztuk czterdziestu ośmiu. Jakiś czas później pojawiły się pewne zgrzyty, dość uzasadnione pretensje co do niepowołania niektórych osób, z czym zgadzać się zgadzałem, bo popełniłem gafy, których nie zamierzam skrywać. Było, minęło, my mistake. Tymczasem, jak się w niedalekim czasie okazało, na sympozjum zjawili się Vene, Vrok, Luke, Military, Andrew, Kriis, Smutny Wędrowiec, Donald, Caleb, Gregorius, Splatch, Phnom Penh, Qn`ik i przez chwilę Bedzio. Ich pobyt, przygody czy opinie mogliście już przeczytać w AM, Czytelniku, czterdzieści dwa. Ja za wiele powiedzieć nie mogę. Patrzeć z perspektywy organizatora, który się nie pojawił, jest naprawdę ciężko, choć znam kilka kruczków, o których w relacji nie było mowy, bo mnie siłą okastrowali :P, a po których byście się ze śmiechu raczej nie podnieśli. Każdy "swoje" wie. :)
>>> Wtedy właśnie to AM stał się jedną wielką rodziną. A chwile razem spędzone - niezapomniane. Wyjątkowe.
>>> Takie zjazdy zawsze podobnie działają. Sprawiają, że ludzie, którzy do tej pory widzieli się tylko za pomocą literek poznali się na żywo. Co więcej zazwyczaj zupełnie inaczej wyobrażali sobie niektórych z uczestników i zaskoczenie było ogromne...
>>> Nikt nie ma wątpliwości, że będzie następny zlot. Prowadzone są już zresztą starania, by był. Na widelcu jest, chyba powiedzieć mogę, ponad 100 osób. Wszyscy mają szansę. Gdzie? We Wrocławiu. Kiedy? Tak jak wcześniej, koniec lipca. Na jak długo - do ustalenia. Hotel? Nie zmieniamy. Organizator? Pozostaje. A wszystko inne będzie już... inne. Nie zawierzasz? Przekonać się, Czytelniku, chciałbyś? Wskazówki jakiej potrzebujesz? My Caritas jesteśmy, pamiętaj, my pomożemy. Bo oto, żeby dostać taką przepustkę na zlot, wcale nie trzeba wiele. Jeno pisać trzeba. Maznąć w miesiącu trzy razy tekścik jaki, na forum się poudzielać. Złapać wenę za rękę i do Qn`ika teksty wysyłać (Ale za złapanie Vene to co najwyżej można... kamiennym zaproszeniem po głowie dostać. ;) - Q). A wtedy Oko patrzy, Oko nie pominie.
>>> Nieprzypadkowo również, do Twej wiadomości, w nagłówku mowa jest nie o zlocie, a zlotach kilku. Tak się bowiem złożyło, że niektórzy, nie mogąc chyba doczekać się wakacji, usiłują umówić się w różnych miastach, to po pięć, to po siedem osób, na towarzyskie spotkania. Kombinują, załatwiają, na miejsce dojeżdżają - i kilka godzin zabawy. Mało, ale pochwycenie samej idei - piękne, a jej realizacja - budzi niemały szacunek. Mieliśmy więc spotkania krakowskie, wizyty rzeszowskie, bielskie imprezy. Był Poznań. Był Szczecin. Szykują się kolejne, w końcu nie ma na co czekać. Zlot czasowo o rzut beretem, a zabawa musi być. Dlatego wszyscy są dziś w rozjazdach. Czytelnik też chciałby? Zatem Czytelnik wiedzieć powinien, że bezczynnie siedzieć nie może. Na forum wejść musi, adekwatny wątek jest. Na IRCU zaś odpowiedni ludzie. Pytaj, Czytelniku, od pytań nikt się jeszcze pod ziemię nie zapadł. To żaden wstyd jest. "To jest szansa na lepsze jutro". ;)
Leontyne Price
>>> Szczególnie, że każdy chce wyskoczyć na "strongacza" czy cosik podobnego w miłym towarzystwie :D Łatwo wtedy namówić prawie każdego. Szkoda tylko, że nie można być wszędzie... Ale oczekiwanie na zjazd jest później nagrodzone wspaniałą zabawą :D
>>> Niedługo lipiec. Zacząć już odliczać. Na mejle czekać. Gdy się ma wątpliwości - pytać mnie. Wytłumaczę.
>>>Nie mam nic do dodania. Może poza tym, że bardzo czekam na ten zjazd - oby był równie udany, jak poprzedni.
***
>>> FINAL CONTACT <<<
>>> Tu wycieczka się kończy. Na zboczu góry, w blasku świecącego słońca na tle czyściutkiego jeziora. Dużo zostało powiedziane, kto wie, czy nawet nie za wiele. Ale w końcu dla Czytelnika wszystko, bo Czytelnik "rzecz święta". Opowiedzieliśmy Ci o najważniejszych sprawach związanych z Action Magiem. Wyjawiliśmy kilka sekretów, podaliśmy troszkę adresów. Powspominaliśmy stare czasy, popatrzyliśmy w przyszłość niczym jednorożce. Wciąż jednak żyjemy teraźniejszością. Teraźniejszością, której nikt nie jest w stanie odgadnąć. Czy zapali się nam jeszcze lampka i coś wymyślimy? Nie wiemy. Jutro może być to polityczna partia, pojutrze własna telewizja. Do tego naprawdę nie jest daleko. Kto się spodziewał, że po wspaniałych pięćdziesięciu numerach nastąpi aż tyle? Przez cztery niezwykłe lata trzymaliśmy się razem, nie szczędziliśmy nerwów, braliśmy pióra i kiedy poezję dyktował nam dajmonion, efekt własnej pracy słaliśmy do zina, by choć zaczerpnąć sławy, by tylko się z kimś słowem podzielić. Szmat czasu, nie ma się co oszukiwać. Działo się zbyt wiele, zbyt wiele nieoczekiwanego, żeby dzisiaj być mądrym. Mądrym Polakiem po szkodzie. Przyszłość przyniesie nowych autorów, inni niestety odejdą. Ciągła ewolucja. I choćby nawet AM miał kiedyś upaść (co się niestety stanie), to wszyscy będziemy tkwić w przeświadczeniu, że gdzieś koło mnie, nieopodal, chodzi sobie mnóstwo osób, które z AM zżyły się tak mocno, że o nim nie zapomną. To przygoda, Czytelniku. Przygoda, miejmy nadzieję, jak najdłuższa. Miejmy nadzieję, że jedna z ważniejszych w życiu.
Gilda Radner
>>> Na zakończenie i ja musze posmęcić. Sly troszkę przesadził mówiąc, że AM na pewno kiedyś upadnie. Nie jest to pewne. A nawet mało prawdopodobne. Dlaczego? Tak wielka grupa ludzi nie może tak po prostu przeminąć i zniknąć. Zawsze ktoś będzie pamiętał dobre, stare czasy i ze wszystkich sił będzie próbował wskrzesić wspomnienia. Dopóki będą tacy ludzie, AM nie zginie. Tym bardziej, że najgorsze dla siebie czasy chyba już przeszedł bo przecież początki mamy już dawno za sobą a to początki są najtrudniejsze. AM się rozwija i rozwijać będzie. Kto wie do jakiej formy wyewoluuje w przyszłości? Pewną rzeczą jest to, że zawsze coś się zmienia, coś przemija. Ludzie przychodzą i odchodzą. Widać to szczególnie wśród osób piszących do AM. Nowi ludzie napływają. Starsi odchodzą. Jednak wydaje mi się, że gdzieś tam w zaciszu domu nadal czytają i obserwują AM. Tak samo jest wśród czytelników. Gdy zaczynałem przygodę z AM (O ile dobrze pamiętam pokazał mi go kumpel... specjalne pozdrowienia dla Corliera!) tylko my dwaj z mojego otoczenia wiedzieliśmy co to AM. Teraz zauważyłem, że nawet osoby nie za bardzo interesujące się CDA sięgają po AM. Często właśnie ze strony internetowej. Tak więc, AM stało się nie tylko dodatkiem do CDA, ale swoistą atrakcją dla której niektórzy kupują to czasopismo. Sam kiedyś tak robiłem, aż w końcu nowoczesna technologia zawitała i u mnie w domu (czyt. Mój komputer został podłączony do internetu ;). Ostatnio wspominając początki AM słucha "Wind of change" zespołu Scorpions. Co przyniesie nam ten wiatr? Czy będzie zapowiedzią burzy czy może delikatnie będzie wiał przez długi czas?
>>> Dlatego w zniecierpliwieniu czekamy na kolejne pięćdziesiąt. Dlatego jesteśmy wdzięczni Qn`ikowi za to, że z niczego zrobił poważne coś, zmarłego powołał do życia. Nie dopuszczamy do siebie tego, że za kolejnych pięćdziesiąt numerów nie powstanie drugi taki, o całkiem innym już charakterze, tekst. Bo powstanie.
>>>W rzeczy samej - AM umrze wtedy, gdy przestanie do niego pisać ostatni autor.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo ciekawie napisane. Super wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń