sobota, 6 marca 2010

Cała prawda

Cała prawda
Cieszcie się i radujcie, bo w końcu nadszedł ktoś, kto wyjawi Wam całą prawdę o tym, kim są ludzie, których wypociny czytacie średnio co miesiąc.
Osobników o słabych nerwach prosimy o kliknięcie na przycisk "Wstecz".
Let's go!


Autor pragnie pozostać anonimowy. Kolejność, w jakiej poukładane są krótkie lecz treściwe notki biograficzne jest przypadkowa. Na tapetę wrzuciliśmy życiorysy "writerów", których "arty" pojawiają się od dłuższego czasu regularnie na łamach Action Maga. Reszta jest milczeniem. Widocznie wykazała się zdrowym rozsądkiem i zawiesiła lub sprytnie ogranicza swoją actionmagową "działalność".

Joan Rivers
Jacek Stojanowski i niejaki Wundżun

Tak naprawdę zaplątani w głośną na całą Polskę [i podobno nie tylko] aferę Rywina. Członkowie mafii pruszkowskiej, z którą niejaki Lew R. utrzymuje bliskie kontakty. Seria artów Actiongate ma za zadanie zamydlić przeciętnemu Polakowi oczy, odciągnąć go od wydarzeń, jakie mają miejsce na przesłuchaniach komisji śledczej. Ale my się nie damy, Czytelnik mądry człowiek, a jakże!

Del


Jeden z licznych członków sekty satanistycznej [a co ma oznaczać czarny jak smoła layout do jego artów??]. Poprzez moralistyczne arty, cytaty z jakichś ksiąg próbuje zawładnąć umysłami młodych Czytelników. Mistrz psychomanipulacji, powołujący się na Ozzy'ego tylko po to, by ukazać wszystkim wszem i wobec, że nie jest odosobniony w swych poglądach. Lecz zastanów się drogi Czytelniku, co on może wiedzieć o tym, co myśli Pan Ozzbourne?

Spoxgreq


Nie jemu oceniać, czy on taki spox. To zadanie należy do Czytelników, których jak widać uważa za zupełne bezmózgi, które nie znają się na niczym, a już na pewno nie na ludziach. By uświadomić Czytelnikowi, jaki to on głupi, próbuje oczernić go wstawiając do layout'u czarny background lub ewentualnie czarną czcionkę. Ktoś musi mu w końcu uświadomić, że nie jest pępkiem świata. Szkoda, że jego ksywka nie brzmi spoxgr8. To już byłby chyba szczyt wszystkiego.
Roseanne Barr
Pewien Gość


Pozory mylą, drogi Czytelniku. To, że Pewien Gość na samym początku ostrzega Cię o tym, że czytanie jego artów może mieć na Ciebie zły wpływ i o tym, że nie jest człowiekiem w pełni sprawnym umysłowo, nie oznacza wcale, że próbuje się w swoich artach w jakikolwiek sposób kontrolować. O nie! Wielu posądza go o bliższe kontakty z niejakim Delem [patrz wyżej]. Na razie to tylko plotki, ale z zaufanego źródła wiadomo, iż Pewien Gość należy do grupy satanistycznej. Widziano go ostatnio na cmentarzu, gdzie w towarzystwie innych czcicieli szatana zabijał kurczaki i składał je na ofiarę swemu panu. Strzeżcie się więc drodzy Czytelnicy. I żadnych maili do tego osobnika nie piszcie. A zresztą... róbta co chceta... ja ostrzegałam.

Rainman


Amator warzyw z puszki. Pod prysznicem nuci sobie jakąś melodię o zielonych warzywach Bondjułel. To, że lubi wszystko co zapuszkowane świadczy o jego zapędach do łamania prawa. Zapytany o trzy życzenia do złotej rybki odpowiada: chociaż raz chciałbym wiedzieć jak to jest być zapuszkowanym. Mimo usilnych starań, nie udało mu się wpaść w ręce policji. Widocznie nie istnieje coś takiego, jak złota rybka spełniająca życzenia.

Gregorius

Susan Sarandon
Wspaniały przykład człowieka toksycznego. Oszust matrymonialny. Wywołuje współczucie u żeńskiej części czytelników, proponuje spotkanie, uwodzi a potem rzuca. Kobiety wszystkich województw łączcie się! Nie dajcie się zwieść na jego słodkie słówka.

Dziadek Mróz


Wielki amator wszystkiego co wiąże się z Rosją. A co Ci się Czytelniku kojarzy z owym państwem... wiem... nie mów... napój alkoholowy, zdrobnienie od słowa woda. Od razu więc widać, że Dziadek Mróz jest amatorem alkoholowych imprez. Może to jeden z tych, którzy właśnie stoją pod sklepem? Nigdy nic nie wiadomo, na tym świecie wszystko może człowieka zaskoczyć.

K@mil@


Jedna z nielicznych przedstawicielek płci żeńskiej piszących do Action Maga jest w rzeczywistości nauczycielką fizyki w jednym z zakładów poprawczych. Nad jej łóżkiem wisi wielki plakat Andrzeja Leppera z poprzypinanymi do niego serduszkami, bo trzeba Ci drogi czytelniku wiedzieć, że K@mil@ jest jego wierną fanką. Renata B. przy niej to anioł. Chociaż o swoim zyciu seksualnym K@mil@ woli jednak nie opowiadać na prawo i sprawiedliwość. Jeśli chcesz spotkać ją oko w oko, udaj się na miejsce kolejnej blokady zorganizowanej przez lidera Samoobrony. To ta z sianem w butach i koszulką, na której nadrukowane są tablice fizyczne.
Oprah Winfrey
Publo


Pan Wielki Mózg. Myśli, że wszystko wie najlepiej. Imprezy, które organizuje średnio dwa razy dziennie są w jego miejscowości uważane za jedne z największych libacji alkoholowych, na których orgie to szara codzienność. Na łamach szanownego magazynu uwielbia umieszczać relacje z kolejnej zapijawy. Niestety młodych ludzi to bawi, a rodzice o niczym nie wiedzą. Publo sprowadza na złą drogę każdego tego, kogo spotka. Jest chyba gorszy od Gregoriusa, gdyż czyni człowiekowi nie tylko szkody psychiczne ale i zdrowotne. Każdy przecież wie, że alkohol szkodzi zdrowiu.
Dinah Shore
Donald


Kolejny członek grupy satanistycznej. Pełniący rolę przedstawienia społeczeństwu jej zalet. Adwokat diabła. Niestety nikt nie daje się nabrać na jego grzeczniutkie arciki. Dlatego też, zatapia powstałe w ten sposób smutki w alkoholu. Najbardziej smakuje mu advokat. Czasami też przyrządza go sam. Spotyka się z Dziadkiem Mrozem, który dostarcza mu "ruskiego" alkoholu, który to z kolei Adwokat łączy z żółtkami jajek ukradzionych przez członków sekty przy okazji porywania kurcząt potrzebnych do złożenia ofiary.

pan_T.A.Rej


Okolica to w rzeczywistości jego dom, do którego zwabia swoje ofiary. Wszystko zaczyna się od pierwszego maila. Po kilku miesiącach korespondencji otrzymasz dorgi Czytleniku od pan_T.A.Reja zaproszenie na weekend do słynnej Okolicy, w której wszystko płynie. Jednak nie beztrosko. Po krótkim pobycie w siedzibie owego "writera" przez kabelki popłynie prąd. Tekściarz ten zrobi Ci pranie mózgu, by potem móc opisywać twoje nędzne poczynania odzyskania świadomości na łamach Action Maga. Zgarnie za to kupę pieniędzy, a Ty postradasz rozum. Zastanów się więc czy warto.
Beverly Sills
Dishman


Określił się kiedyś dziwakiem. I rzeczywiście nim jest. Jeżeli zastanawiałeś się kiedyś, kim jest ten stetryczały facet, mieszkający w bloku naprzeciwko, odpowiedź jest jedna. To jest właśnie Dishman. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że żyjąc utrudnia egzystencję innym. Nikt tu już nie wspomina o tym, że trzyma na balkonie zdechłe koty, ani o tym, że trzy razy wywołał w swoim mieszkaniu pożar. Każdy bowiem wie, że Dishman to dziwak. Listy gończe z jego twarzą widnieją we wszystkich polskich ośrodkach pomocy społecznej. Zajrzyj tam kiedyś, zobaczysz Dishmana.

Nicpoń


To mało powiedziane... zza ściany jego pokoju dochodzi odgłos piosenki "Zimny drań". Dzielnicowy bardzo dobrze wie, kto zniszczył wczoraj w nocy ławkę, kto zdemolował sygnalizator na przjściu dla pieszych, kto poszczuł sąsiadkę psem. Ty już także wiesz drogi Czytelniku, prawda?

Kefir

Bessie Smith
Drogi Sołtysie, jeśli czytasz ten raport, to zaraz dowiesz się, kto kradnie wszystkie krowy we wsi. Doszedłeś do wniosku, że to musi być ktoś bardzo lubiący produkty mleczne. Odpowiedź jest prosta. To Kefir. Czy wszyscy "writerzy" uważają swoich Czytelników za idiotów? Przecież każdy mieszkaniec wsi Wąchock umie łączyć fakty. Oj, drogi Kefirku nie ujdzie ci to płazem.

Caleb


I on ma czelność nazywać się następcą Tomasza Lisa? Podaje ludziom wiadomości wyssane z palca. W kręgach dziennikarzy krąży plotka, że to on dał Mariuszowi Walterowi łapówkę, by prezes zwolnił Tomasza L. Nie ujdzie Ci to na sucho. O nie! Wierni fani Tomasza łączcie się! Prosze pisać na adres podany u dołu strony. Stwórzmy koalicję przeciwko korupcji. A fe Rywin, a fe Caleb!

rED_LIKE_DRAGON_FLY


Widziałeś kiedyś Czytelniku różowe słonie? Nie? To dobrze, znak, żeś mądry człek [wbrew opinii "writerów"] i świństwa w żyły sobie nie pakujesz. Uważaj na rEDa. Uważaj! On, nie dość, że powszechnie propaguje istnienie CZERWONYCH SMOKÓW, to na dodatek werbuje do szajki dilerów. Groźny z niego [a tfu!] obywatel.

Vene

Barbara Stanwyck
O Vene krążą rozmaite plotki. Większość z nich to takie, mówiące o schizofrenicznej naturze "writerki". Vene jest podobno bardzo niebezpieczną dla otoczenia osobą, lubi wyobrażać sobie, że jest kimś innym, i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że lubi wcielać się w postacie nie mające nic wspólnego z tym światem, np. orków, czarownice. Widzieliście kiedyś na ulicy kobietę, która zapewniała Was, że za kilka godzin umrzecie, lub potrąci Was samochód? Kobietę z nienaturalnie długimi czarnymi paznokciami i wypchanym czarnym kotem na ramieniu? Tak? To spotkaliście Vene.

Luke


Z zaufanego źródła wiadomo, że Luke to amator wszelkiego rodzaju broni palnej. Podobno to "hobby" wyssał wraz z mlekiem matki- Broni(sławy). Wchodząc do jego pokoju nie można nie zauważyć kolekcji kul do pistoletów różnego rodzaju kalibrów. Mydli oczy Czytelnikom, wmawiając im, że ksywka "Luke" wzięła się od angielskiej wersji jego imienia. Tak naprawdę, to w wyrazie "kule" po prostu poprzestawiał litery. Posądza się go współpraczę z Alkajidom. Ale w końcu po to tu jestem, żeby Ci, drogi Czytelniku co nieco wyjaśnić.

Kregore

Tammy Wynette
Pan "Wielki Uwodziciel". Znawca kobiet. Autor tekstu, pt. "Jak to się robi z dziewczynami?". Don Juan. Starszy brat Gregoriusa. Pod swoimi skrzydłami ma jeszcze kilku małoletnich uwodzicieli, których szkoli do zawodu alfonsa. Regularnie odwiedza nocne kluby, by zaciągnąć opinii u tych, którzy siedzą w fachu trochę dłużej niż on sam.

Backsider


"Posłuchajcie! Żyjcie, jak chcecie, jak uważacie. Żyjcie dla tego, w co wierzycie." To jego własne słowa. Na łamach Action Maga działa sobie Backsider całkiem legalnie. Demagog. Przyszły następca Fidela Castro. Jego program wyborczy to propagowanie anarchii. W rzeczywistości tyran. Znęca się nad słabszymi i nad zwierzętami. Tylko czekać, jak naród kubański poprze go w tajnych wyborach. Ale my się nie damy nabrać na piękne słowa! Balc... [tfu!] Backsider musi odejść!

Smutny Wędrowiec

Meryl Streep
Melancholijne arty Smutnego Wędrowca mają na celu uświadomić Czytelnikowi jak beznadziejne jest jego życie. To "dzięki" jego działalności z roku na rok wzrasta w kraju liczba samobójstw. Jak już tym sposobem wyeliminuje wszystkich, równie smutnych jak on, konkurentów będzie ubiegał się o "Order uśmiechu", zaprzeczając tym samym wszelkim pogłoskom na temat jego smutnej natury. Może FBI się na to nabierze, ale My nie. Zacierać ślady trzeba umieć, proszę Pana.

Wooward


Amator wszelkiego rodzaju przystanków, nie tylko Łudstoku. To jego na ostatniej Mszy Św. wyklął ksiądz Rydzyck z ambony. To przeciwko jego działalności organizowane są wszelkie manifestacje członków klubu przyjaciół radia, które ma twarz i telewizji, która JEST [a jakże!]. A jeśli nawet ksiądz o nim źle mówi, to już mówi samo za siebie. Także od przystanków trzymaj się drogi Czytelniku z daleka. Lepiej chodzić na piechotę.

Krillin


Nienawidzi swojego imienia, twierdząc przy tym, że ma do niego wstręt z niewiadomych powodów. Ale już my bardzo dobrze wiemy. Wyrzuty sumienia za popełnione zbrodnie biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Krillin nie potrafi już sobie spojrzeć w twarz, nie mówiąc o tym, że nawet wydźwięk własnego imienia kojarzy mu się źle. Nikt nie wie dokładnie jakie zbrodnie w\w "writer" popełnił, ale muszą być one naprawdę ciężkie, skoro wstręt do samego siebie jest już tak olbrzymi.

Ecnelis


Pan Chodząca Statystyka. W rzeczywistości syn komornika. Na łamach AM nie warto się więc przyznawać do jakichkolwiek machlojek finansowych, do posiadania nawet jednego, maleńkiego nielegalnego programu komputerowego, nawet do libacji alkoholowych, bo, a nuż widelec, wyda się, skąd się % posiadało i najlepszy w mieście sklep monopolowy zamkną [znaczy się tata Ecnelisa zamknie]. Bądźmy więc święci. Chociażby na pozór. Może Ecnelis nie wie, że pozory mylą...
Shirley Temple
Shagrath


Pan Chodząca Encyklopedia Kryminalistów. Jego hobby to wcielanie się w ulubione postacie historyczne, o których cały czas pisze. U Shagrath'a lekarz wykrył skłonności schizofreniczne. W okolicy jego zamieszkania ginie ostatnio wiele małych dzieci. A więc nie tylko psychopata, ale też pedofil. I jak tu myśleć o założeniu rodziny?

Leone


"Ja wszystko wiem, a ty jesteś do niczego." Głosi napis widniejący nad łóżkiem owego "writera". Leone ma Czytelnika za nic. Uważa się za wielkeigo filozofa, który, przy posiadaniu takiej wiedzy, może tylko kpić z innych. A spróbuj się tylko, drogi Czytelniku, nie zgodzić z tym Panem. Ja nadal nie wiem, skąd wzięła się rozległa blizna na mojej głowie.

DarkSide_of_Moon


"Wreszcie usnęła, uwielbiała sen." A jak zapadła w sen wieczny, tego już nikt nie wie. Amator muzyki pokolenia naszych rodziców, również fan Perfectu. Może "odkręciła gaz, nie zapukał nikt na czas...". Ale ktoś jej musiał pomóc w tym odkręceniu kurka. Ja już wiem kto, a Ty? Na pewno ktoś, spod ciemnej gwiazdy, świecącej po ciemniejszej stronie księżyca.

Sly


"Czy teraz, proszę Ciebie, wiesz, dlaczego mamy wojny, dlaczego mordują? Czy już wiesz?..."- pyta się na samym końcu swojego "arta" Sly. Założyciel nowej sekty, która dopiero rozwija swoją działalność na terenie Polski. Sly na łamach Action Maga uświadamia Ci, drogi Czytelniku, jaki niedoskonały jest Bóg, w którego wierzysz. Na końcu podaje swoje namiary. A wszystko po to, by zwerbować do swojej sekty jak najwięcej wątpiących w sens istnienia i wiary ludzi. Kto wie, może niedługo nastapi połączenie sekty Sly'a z satanistami. A wtedy, drogi Wątpiący, nie ma dla Ciebie ratunku. Oj, nie ma...
Big Mama Thornton
UnionJack


Wielki fan Unii Europejskiej i ... Jacka Kuronia. Rozdarty między dwoma światami, światem, w którym egzystuje jego dusza [lata wczesnego dzieciństwa naszego starszego rodzeństwa], a światem współczesnym, w którym to głównym tematem jest Unia Europejska. A, i jeszcze świat renesansu, kiedy to znajomośc łaciny była wyznacznikiem inteligencji i elokwencji. W sumie, niezbyt niebezpieczny dla otoczenia. Ale takie rozdarcie wewnętrzne to pierwszy krok do rozdwojenia jaźni, a potem już tylko krok do tego, by podzielić los niejakiego Shagrath'a.

Lenny


Ten, który podobno rozmawiał z Bogiem. Nie wiadomo jeszcze, czy jego plany założenia nowej religii wejdą w życie. Z wiadomego źródła doszła do moich uszu wiadomość, że Lenny jest założycielem jakiejś grupy, która kręci filmy [o pomstę do nieba wołać! nawet młodzi ludzie już w kraju pornografię propagują!], pisze nawet własne scenariusze [Panie, miej ich w swojej opiece!]. Jego ksywka miała początkowo brzmieć Larry [każdy chyba pamięta o tej przeklętej grze Larry 7], ale się chłopak zreflektował. I oto kolejny przykład, że "writer" ma swego Czytelnika za nic...

Phnom Penh


Jeden z nielicznych przedstawicieli wegetarian na łamach Action Maga. Nie wystarcza mu jednak to, że sam jest wegetarianinem, pragnie zachęcić do zmienienia nawyków żywieniowych także Czytelników. Ruch "wegetarianizm- OK!" zapoczątkował artem "Tako rzecze kapusta!". I od razu zaczął od gróźb. Połączył w swoim "eseju" tematykę wegetarianizmu z tematyką śmierci. Uważa się za znawcę myśli istot niższych [czytaj: roślin]. Jak na razie nie wykazuje się niezdrowymi zapędami ideologicznymi. Ale z czasem... najlepiej już teraz trzymać się od niego z daleka. Przecież mięsko jest takie dobre!
Lily Tomlin
Siblejka


Cała prawda o "writerach" kryje się zazwyczaj w ostatnich zdaniach ich artów. "The end is near..."- napisała kiedyś Siblejka. W swoich artach nie przejawia zapędów proroczych, ale w rzeczywistości jest inaczej. Pseudo- córka Nostradamusa, już 5 lat temu przepowiedziała wojnę w Iraku, tylko jakoś nikt nie chciał jej słuchać. A trzeba było. Teraz twierdzi, że koniec jest blisko. Ciekawe tylko, czego koniec. Chcesz wiedzieć? Zadzwoń po numer 0 700 987 456, horoskop Jardleja. Siblejka prawdę Ci powie. Za jedyne 99,99 zł + VAT.

BrightWitch


Zacięta feministka jest w rzeczywistości ... transwestytką. Tak obrzydła jej rola faceta, że zdecydowała się bronić praw kobiet. Bo kto by chciał być (z) facetem, skoro on jest taki okropny? Najlepiej umyć ręce od jakiegokolwiek kontaktu z męską rasą. A taki sposób, jaki wybrała BrightWitch jest wg niej najlepszy. Bądźmy więc tolerancyjnym społeczeństwem. Niech nikt nie myśli, że Czytelnik to bezmózg. A jak!

Zabójca


"Ogólnie mówi się, że obecna młodzież "chamieje"."- to jego własne słowa. A sam jest przecież przedstawicielem tej grupy społecznej, sam więc na siebie gada. I czy "writer" tak naprawdę jest inteligentnym człekiem? No, chyba nie. Mówi o chamieniu, a ksywkę ma zabójca. Czyżby cham z kryminału? Panie, miej go w swej opiece. Szuka chłopiec. Miejmy tylko nadzieję, że nie znajdzie w puszce [bez warzyw Bondjułel].

Axel
Gwen Verdon

Temu to zawsze coś zalatuje. Najczęściej to nastoletnim duchem. Axel jest w rzeczywistości starym, zgrzybiałym i stetryczałym dziadkiem, który od czasu do czasu przeżywa swoją setną młodość. Zapytany o trzy życzenia do złotej rybki odpowiada: "fajnie by było, gdybym miał węch lepszy.". Taa, może wtedy by znormalniał i już by mu tylko starością zalatywało.

Gagabin


Według niego połowa tego co każe nam czynić Kościół nie pochodzi od Boga. Och! Gdyby go Ksiądz Rydzyck słyszał! Skąd się biorą tacy bezbożnicy na tym świecie. I Państwo na to pozwala?! Na takie legalne robienie młodym ludziom wody z mózgu. Ale trzeba go usprawiedliwić. Chłopak ze wsi, to z nudów nie ma co robić. Pewnie oni tam nawet Kościoła nie mają. Trzeba tę sprawę niezwłocznie poruszyć na następnym zebraniu światowej rady parafialnej. Trzeba tępić heretyków! Na stos! Święte Oficjum rules!

Squall


Widzieliście kiedyś kujona?! Nie? Ale na pewno czytaliście jego arty. Kto w dzisiejszych czasach czyta książki od polskiego, albo interesuje się badaniami genetycznymi lub robi na własny użytek strony internetowe? Odpowiedź jest prosta: Squall. Może to po prostu, drogi Czytelniku Twój kolega z ławki, który nigdy nie daje ściągnąć?

Lilith


Pani w niebieskim szlafroku. Kolejny przykład kobiety, która nie chce nic w życiu osiągnąć. Widocznie zadowala ją tylko pisanie pseudo- artów do pseudo- gazetki. Całe dnie snuje się po domu w swoim wysłużonym szlafroku, narzekając przy tym, że kuroniówkę niedługo jej obetną. Do roboty!

Fallen Angel
"Wciąż szukasz sensu życia, daj mi znać". Nie wiadomo dokładnie, do kogo skierowane są te słowa w pierwszym "arcie" Fallen Angel [do Ecika czy do szanownego Czytelnika]. Kolejna osoba pisząca o samobójstwie i sensie życia. Ciekawe, czy OBOP odnotował już powstanie kilku sekt, których działalność ujawniłam w tym tekście? Działalność Upadłego Anioła jest NA PEWNO zaczątkiem kolejnej takiej heretyckiej organizacji!

zimnokrwista
Dionne Warwick

"Ciemno się zaczyna robić." Tego jeszcze nie było. Za to odkrycie powinni mnie przyjąć do Efbijaj. Tylko ciekawe, czy ktoś mi uwierzy? Pierwszy odnotowany i UDOWODNIONY przypadek istnienia wampira w Polsce. Może napiszę o tym książkę, albo nakręcę film. Ale co będzie, jeśli zimnokrwista mnie odnajdzie i uczyni swoją ofiarą? Raz się żyje! Postawię wszystko na jedną kartę! A jak!

Doorshlaq


Męski odpowiednik BrightWitch. Nic dodać nic ująć, przejedźcie sobie wyżej, zamieńcie odpowiednie wyrazy. I poznacie cała prawdę o Doorshlaq'u.

placeq


I masz babo placeq. Skąd się tacy mugole biorą? Pan Przeciwnik Czytania Dziś. A to dziś to kiedy? Jutro albo wczoraj? A może zawsze? Każdy czasami ma jakieś odchyły, jakieś filmy. Ale bez przesady, żeby nie czytać?? To się w głowie nie mieści! A może Pan placeq jest mistrzem w czytaniu w cudzych myślach? Lord Voldemort znowu powrócił!! I znowu nikt nie uwierzy staremu Dumbledorowi. Eh!

De-Shadow-eR


"(...) faktem jest, że trzeba się umieć buntować." Ciekawe, czy Szanowny Pan Prezydent zdaje sobie sprawę z tego, że rośnie nam kolejny przywódca powstań, rewolucjonista. Może jest nawet zagrożeniem dla Andrzeja L.? [Nie, do tego nie można dopuścić!!] Kto wie? Nie dajmy się zwieźć! Zachowajmy zdrowy rozsądek!




Już dawno powinien siedzieć za kratkami. Przestępca nr 1 w Polsce. To on jest ojcem wszystkich dziwaków, którzy nas otaczają. To on stworzył zin, którego "writerzy" uświadamiają Czytelnikowi, jaki jest beznadziejny i głupi. Tym samym stwarzając podatny grunt na wszelkie sekciarskie, rewolucyjne itp. hasła. Aha, Sołtysie, wiesz już, kto kradnie wszystkie konie we wsi?

Eddie
Dinah Washington

Partner życiowy Qnia. Nie dość, że razem z nim tworzy ten okropny zin, to jeszcze szerzy homoseksualizm wśród młodzieży. Myslałeś, że nikt się nie zorientuje? A jednak!

Stokrotka


Czy inny chwast... W Action Magu od niedawna. Największa terrorystka po Bin Ladenie i członkach Alkajidy. W ogóle nie pojawiłaby się tu jej charakterystka, ale jako [niestety] spokrewniona z owym chwastem byłam zmuszona [nie pytajcie jakimi torturami] umieścić jej krótką charakterystykę [w celach "reklamowych"]. Ale, drogi Czytelniku, jesteś inteligentny, więc sam wiesz, co dobre i co warto czytać. Chwasty powinno się wyrywać!!

Imperium

>>> IMPERIUM WUJKA QN`IKA, CZYLI... AM W PIGUŁCE! <<< >>> Wielkimi krokami zbliża się nam coś niespotykanego. Oto bowiem Mały Jubileusz, wyśniony chyba tylko w tych najpiękniejszych snach. W tej najbardziej pożądanej nadziei, będącej podobno Matką Głupich. W głowach niepoprawnych optymistów, wariatów. Jubileusz, który, Czytelniku, wraz z Tobą należycie wyeksponujemy. Nie możemy wszak zostać w tyle - bo jak to? - Za Wielką Wodą mają swój 4 lipca, u nas swój 1410, we Francji 1789, to my mieć, psiakość, nie możemy?

>>> Ano - możemy. My mamy swój pięćdziesiąty.*

>>> Z tej to właśnie okazji postanowiliśmy dla Ciebie, Czytelniku, powiedzieć co nieco o AM. Nie tyle o przewielgaśnym molochu, w którym przewracają się dziesiątki kącików, setki tekstów i tysiące ludzi, lecz o całej jego otoczce - o rzeczach, które być może nigdy do was nie dotarły i, co gorsze, nigdy o nich nie słyszeliście. Tak się, Drogi Czytelniku, bowiem stało, że w ciągu tej pięknej idylli AM nam ewaluował. Jedne pomysły były bardziej innowacyjne, inne może mniej, ale to właśnie dzięki nim AM jest dzisiaj chyba czymś więcej niż tylko zinem dla ludzi, mogących wyrazić weń własne poglądy, podzielić się refleksją. My, odstępując nieco od zasady, pragniemy przybliżyć Ci nieliczne z tych różnorakich propozycji, które dodają po trosze kształtu AM, ciągle go udoskonalają. Zapraszamy Cię więc, Czytelniku, na małą wycieczkę krajoznawczą, w miejsca, w których nie dane być może było Ci być. Czy to za pomocą proszku Fiuu, czy też innego świstoklika - nieważne, ale na pewno przy użyciu magii. Bo nowopoznany świat będzie niewątpliwie drobną abrakadabrą.
Ethel Merman
>>> Na czarno SLY, a na niebiesko Ghallerian (no i jeszcze Qn`ik ze swoimi dopiskami). Obaj dyplomowani. Dziś bezrobotni.

>>> THE 1st STATION: #ACTIONMAG <<< >>> Dziwne miejsce. Ktoś, kto pierwszy raz wpadłby na kanał, pomyślałby pewnie, że przebywają tam odpadki z kliniki psychiatrycznej izolowane od reszty społeczeństwa. I, prawdę powiedziawszy, za dużo to by się nie pomylił - wszak trudno podważyć stwierdzenie, że niejedno muzeum czy inne Towarzystwo Wartościowego Pochówku chciałoby mieć swych zbiorach magnifencyje zasilające nasz kanał. Bo jak to, Czytelniku, inaczej można okreslić, skoro jeden pisze wniosek do prezydenta, że żąda nowej drogi do Indii, ale go olewają, więc podpala się napalmem, to znowu drugi szyje bluzki dla kotów, nie wspominając już o trzecim (zgroza!), który nałogowo pożera siano? No właśnie - dać się da, ale ciężko. :)

>>> Glina, z której ulepieni są kanałowicze, jest różna. Hierarchicznie bowiem przedstawia się to tak: Masterami kanału, czyli osobami mającymi największą władzę na nim i podejmującymi najważniejsze decyzje są: Barsok, Camilo, LeX, Urug i Vrok. Tuż za nimi, jeszcze na podium - na drugim jego stopniu, stoi sobie Zami (Luke), który ma z tego taki zaszczyt, że zajmuje się razem z LeXem kanałowym botem i musi odwalać, jak to nieustannie powtarza, mało satysfakcjonującą czarną robotę. :) Na jeszcze jednym podeście siedzi natomiast reszta operatorów, czyli: ZoczuS, znany skadinąd Ghall, zawsze nieobecny SLY, a także DonCiasto piszący do AM pod ksywką Andrew. Cała reszta to - jakby to zapewne nazwał Ghall - pospólstwo. Całkiem fajne zresztą. Mamy więc kanałową maskotkę - Elkę, Innero, kolegę Cimka, towarzysza Klepę (to ten od Migotki), mamy też Maczka, FidoB, ZOnka czy Sqeela ("czego ja tutaj nie mam opa?!")... oraz wielu, wielu innych ludzi przebywających na kanale, których to ksyw nie wymienimy, bo zabrakłoby chyba miejsca (albo sobie tego nie życzą). So, as you can see, not everyone want to be famous. ;)

>>> Rozmowy zawsze schodzą na jeden temat... no może dwa, ale nie powiem jakie bo.. tak! :) A gdy mało jest osób na kanale i nie ma z kim rozmawiać (szczególnie rano) polecam prowadzić monolog jak to niektórzy stali bywalcy robią. Niektórzy (Ci bardziej zaawansowani w chorobie psychicznej...) prowadzą dialogi s sobą :) Ciekawa sprawą są też tak zwane "wypady" na jakieś ciekawe kanały. Największą popularnością cieszą się te hiphopowe :D Chociaż kiedyś często "wpadano" na kanał słoweński :D
Bette Midler
>>> Z samym kanałem jest jak z kobietą - a znaczy to tyle, że miewa się różnie. Przeżył już I oficjalną wojnę Action Maga o forum, II - też oficjalną - związaną ze zmianą sieci, nie straszne były mu przeróżne głosowania, a rozmów - całkiem śmiesznych i śmiertelnie poważnych - było niepoliczenie wiele. To przeważnie tutaj powstają szalone i ekscentryczne pomysły, dla jednych - całkowicie awykonalne, które z kolei dla drugich nie mają zbyt wysoko postawionej poprzeczki. Chyba właśnie dlatego pewien przelotny bywalec kanału stwierdził, że "przebywający tam ludzie mają mózgi po recyclingu". Bredził - my ze swojej strony serdecznie, ale to bardzo serdecznie zapraszamy. :-) (warszawa.ircnet.pl, #actionmag)

>>> A Little Hint: ADMINI mają zawszę rację - i naprawdę nie ma się co kłócić. :)
>>> An Another Little Hint: prosi się nie inicjować rozmów o Linuxie, zazwyczaj źle to się kończy. :)
>>> An Another One Little Hint: nie użeraj się nad swoją osobowością i nie praw kazań na temat socjalizmu. :)

>>> Od siebie dodam tylko, że kanał stał się moim drugim domem (właściwie to trzecim, drugim jest forum...) Pierwszego dnia gdy się na nim pojawiłem zostałem wręcz przytłoczony ilością "szaleństw" w wykonaniu stałych bywalców. Na początku troszkę trudno mi było się zaaklimatyzować, ale w końcu zacząłem pić (") lub c[""] z DonCiasto (wtedy jeszcze AndrewCat ;) i tym sposobem wkradłem się do grona stałych i (nie) lubianych bywalców kanału. Po pewnym czasie (i wieeeelu libacjach) awansowałem z "pospólstwa" do "wyższej klasy" po drodze obserwując jak dokonuje tego DC i Sly (Slaj to ty!?) :) Już na początku znajomości ze Sly'em pojawiło się parę zgrzytów, ale szybko okazało się, że to nawet zabawne jak się kłócimy. Jaki wniosek? Warto wejść i zostać! :D

>>> Na koniec kilka słów ode mnie, Qn`ika. Kanał #actionmag ma dużo dłuższą tradycję, niż by się to moim przedmówcom wydawało. Otóż powstał on... już w drugim numerze AM!!! Zaś pierwszy bot - Rumak - był postawiony przez Devi. Pisała o tym zresztą w AM.

>>> THE 2nd STATION: RADIO AM <<< >>> Kolejnym z serii pomysłów, który wpadł nam do głowy pośród codziennej paplaniny na ircu. To właśnie tam kreowała się wizja radia Action Maga, gdzie audycje można by było porównać do tych z RMF-u czy sławnej Zetki. To właśnie tam wybierano już radiowych DJ-i w chwili, kiedy jeszcze nic nie było wiadomo. Natychmiastowo otrzymaliśmy szereg propozycji od ludzi chcących zostać "jednym z naszych" czy mieć własne audycje tematyczne w określonych porach dnia. Surowe oko komisji zostawiło jednak tylko kilku, tj. Luke'a, Smutnego Wędrowca, Niccera, LeX'a, SLY'a oraz Radmira. Myliłby się jednak ten, który stwierdziłby, że odstraszyło to inszą gromadę w dążeniu do uzyskania podobnych praw, co u powyższych ludzi. Za nic w świecie! Kandydatur, aktów pomocy, szantaży i rzeczy, które się filozofom nie śniły, było sporo - tak dużo, że z czasem urzędujący listonosze mieli nas serdecznie dość, kiedy z ledwością wyciągali stertę listów ze swojego pocztopolskiego tornistra. ;)Liza Minnelli

>>> Początki działalności można określić jako wiejską i rozweselającą sielankę - dużo się mówiło, było śmieszne, wielu radia słuchało. Do tego stopnia projekt ten był bliski ludziom, że po kilku dniach mogli rozpoznać po muzyce, jaka wydobywa się z ich głośników, kto aktualnie zasiada za sterami Stacji i poświęca dla innych swój jakże cenny czas (do tego za darmo :P). Jedni preferowali metal, inni piosenki bardziej rockowe, a jeszcze inni zamiast zapuścić jakąś muzykę - nieustannie gadali. :) Były dedykacje, pojawiały się liczne pozdrowienia, a nawet rozmaite konkursy. Jak to jednak bywa - i my nie ustrzegliśmy się regresu - a to padł serwer, a to DJ-e mieli własne sprawy do załatwienia i nie poświęcali radiu zbyt wiele czasu, a to wreszcie idea ta chyba całkowicie się przejadła. Toteż miesiąc/dwa o radiu nie było żadnych wieści, zupełnie jakby znikło z "mapy AM", zwaną przez niektórych Mapą Huncwotów ("przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego!"). ;) Jak jest teraz? Różnie. Bo doba, niestety, czterdziestu ośmiu godzin nie ma, a serwer, też niestety, doskonały nie jest. Dlatego mówię Ci, Czytelniku, że o palpitację serca doprawdy nietrudno! ;)

>>> Radio, jak to każde poważne radyjo ma w swym zwyczaju, posiada również swojego, całkiem oficjalnego, rzekłbym, mejla. I imię Jego, Czytelniku, nie jest czterdzieści i cztery, a amradio@pf.pl. To właśnie tam możecie podsyłać nam przeróżne piosenki. Pozdrowienia. Dedykacje. I masę innych rzeczy, które uznacie za stosowne, że się do emisji nadają. (Na wszystkie odpowiemy... chociaż sam nie wiem na kogo traficie przy odpowiedzi :D Nie zawsze musi to być normalna odpowiedź...)

>>> Po drodze, żeby Czytelnika nie kłamać, nie obeszło się też bez małych zawirowań (Alfred H. byłby zapewne zdumiony umiejętnością tworzenia przez nas odpowiedniego klimatu i dramaturgii zdarzeń). Wystąpiły pewne, całkiem poważne, choć z drugiej strony niepotrzebne, problemy na zasadzie naszej współpracy z Barsokiem (działo się, oj działo...), co zaowocowało tym, że OFICJALNIE Ekszynowa Rejdjołstacja zeszła już z ziemskiego padołu. Ale że chłopaki nasze, całkiem pomysłowe, ambicją grzeszą, płazem puścić tego nie mogli - i efektem czego dziś dalej można usłyszeć specjalne audycje dla czytelników Action Maga - na serwerze jednej z największych internetowych rozgłośni - hiperstacji.pl. CO DO DIABŁA?!? Chwilkę, chwila moment, już mówię! Żeby się z radiem połączyć, co, ostrzegam!, prostą sprawą nie jest (niejeden już się pociął, i niejeden też złamał nogę), trzeba wejść na wspomnianą już stronę www.hiperstacja.pl, gdzie następnie, po lewej stronie, uważnie zapoznać się z dzienną ramówką stacji. To właśnie tam znajduje się rozpiska całego planu, i zapewniam, że kilka godzin w tygodniu z pewnością zostanie poświęconych dla naszego zinu, wszak admistratorami są nasi serdeczni przyjaciele - LeX i Zami, a co za tym idzie - będziemy mieć w tym aspekcie pewne, rzekłbym nawet: całkiem spore, przywileje. :) I, prawdę powiedziawszy, chyba wszyscy są zadowoleni - bo całodobowe działanie radia zawczasu nikomu chyba nie służyło. I tak DJ-e, miejmy nadzieję, nie będą już psioczyć (a zdarzało się), że słuchają ich ledwie trzy sztuki, a słuchacze, miejmy nadzieję, nie będą marudzić, że w porę emisji nie mogą trafić. Wzajemny consensus, znaczy, całkowicie osiągnięty.
Joni Mitchell
>>> Godziny urzędowania DJ-i wywieszone w gablotce przed drzwiami oraz w "Biuletynie AM", podane w żółtej ramce koło stopki, strona pierwsza. ;)

>>> Dopowiem tylko, że jak z głośników płynie wspaniała muzyka (czyt. Guns N'Roses) to znaczy, że ja nadaję. Dodać należy jeszcze, że raczej nie uświadczycie mojego głosu na antenie, ponieważ odkąd Sly mi wytłumaczył, jak nadawać, mikrofon przestał mi działać :) (Dobre sobie {...każdy sobie rzepkę skrobie}. Pół AM wówczas słyszało, że pierwsze wypowiedziane przez niego słowa brzmiały: "no ja się k*** powieszę, czego ten p**** mikrofon nie działa!?". Z dziesięć razy. W błogiej, inferalnej nieświadomości. Ludzie, Monty Python się chowa! :) - dop. SLY)

>>> Za uczestnictwo w tym szalonym projekcie składamy wszystkim serdeczne "Bóg zapłać!". :)
>>> Właściwie to ktoś mógłby nam płacić :) Numer konta 12342-5645-11123 z dopiskiem "Agencja towarzyska AM" ;) [Oczywiście to joke...]

>>>Wypada i tu dwa słowa powiedzieć. Otóż... radia nie słuchałem ani razu. :) Za to miałem propozycję zostania jednym z DJ-ów. Za którą to bardzo grzecznie podziękowałem - tego eterycznego medium mam już dość na studiach.

>>> THE 3rd STATION: STRONA AM <<< >>> Strona AM istniała odkąd pamiętam. Tzn. moja pamięć nie sięga wcale tak daleko. Moja przygoda ze stroną AM zaczęła się jakieś 1,5 roku temu. Od tego czasu nawiedzam ją regularnie. Właściwie to większość czasu spędzam na forum. Stroną opiekuje się Vrok. Bardzo fajny gość, miałem tą przyjemność poznać go na żywo :D Wcześniej ktoś inny się zajmował stroną, ale jak już wcześniej wspomniałem znam tylko tę stronę za kadencji Vroka :) Na początku była bardzo uboga pod względem graficznym i (według mnie) powinna taką zostać. Najbardziej mi się wtedy podobała. Wstęp na stronie głównej był zmieniany co parę miesięcy. Teraz jest system newsów i ważniejsze wydarzenia są odnotowywane.
Marilyn Monroe
>>> Na stronie zawsze można znaleźć jakąś sondę (zazwyczaj jest to jakaś wariacja jednego z adminów strony :)). Szczególna uwagę należy poświęcić banerom. Jest jeden taki, który pozwolę sobie zareklamować (właściwie to wyręczę Militarego, który kiedyś nieustannie "reklamował" tą stronę na kanale): www.pajacyk.pl :D Dla osób chcących skontaktować się z Qn`ik'iem (w sprawach AM lub matrymonialnych...) bądź Vrokiem (mile widziane nowe szablony dla strony ;) umieszczono na stronie mejle do nich. Po lewej stronie znajdują się linki do internetowych wydań kącików w AM. Warto też kliknąć na "Księga gości" i wpisać się, ale tutaj uwaga! Jakby ktoś odpowiedział w sposób niekulturalny lub niemiły to znaczy, że zrobił to niejaki "trzykrop". Zresztą pewnie podpisze się "..." Uważać na tego gościa! I nie zrażać się jego docinkami :) O osobach siedzących na kanale można uzyskać informacje w dziale "ludzie". Czasami jednak nie wszystko co tam jest napisane to prawda :D Cóż więcej można powiedzieć o stronie? Chyba tylko to, że zawiera w sobie skarb jakim są archiwalne numery AM. Miłego zwiedzania...

>>> A to jeszcze nie wszystko. Na stronie, jeśli Czytelnik by sobie zechciał, może przez bramkę irc połączyć się z naszym kanałem (prosta sprawa) lub zapisać się do listy dyskusyjnej AM (jeszcze prostsza sprawa). (Ostatnio napłynęło parę nowych osób i "rozbudzili" listę na nowo. Nie obyło się bez małych kłótni. Tutaj znowu przestrzegam przed niejakim Khr'em... Czasami potrafi nieźle namieszać :) Mimo wszystko serdecznie zapraszam. Zawsze warto poznać kogoś z AM kogo dotąd znało się tylko z tekstów w AM ;) Tamże też mały kruczek - kliknąwszy na odpowiedni link w menu nastąpi automatyczny start AMowej RadioStacji, z czego zalecamy jak najczęściej korzystać. W ostatnich dniach strona (to już, że tak powiem, sprawy techniczne) przeżywa małe zmiany designu (właściwie to dokooptowane są kolejne szablony), a w których szatach Czytelnik chce stronę oglądać - chociażby z pięknymi kobietami w tle (polecamy!) - to już sam Czytelnik podejmie decyzję.

>>> Summa summarum site AM ciągle się rozwija. Niestrudzenie pędzi do przodu wprowadzając następne zmiany, złe czy dobre - nieważne, na tym przecież polega ciągła ewolucja, byleby nie stać w miejscu, byleby się nie cofać. I chyba taki punkt wyjścia obrali sobie jej autorzy. Autorzy, którzy wraz z nami gorąco Was zapraszają - gdzie? - to już Czytelnik chyba dobrze wie. Znaczy, że invite only nie. ;)

>>>Tu muszę znów wykazać ignorancję, gdyż nie pamiętam, kto jako pierwszy tworzył stronę AM (notabene: nieoficjalną). Były z tym drobne przeboje, ale już - jak pisał Ghall - od dłuższego czasu strona trzyma się dobrze i spełnia doskonale swoją funkcję. I o to chodzi.
Mary Tyler Moore
>>> THE 4th STATION: FORUM AM <<< >>> Dawno temu... za górami, za lasami... Itd. żył sobie Vrok :). Tak więc, tenże Vrok (pod naciskiem z mojej strony i jeszcze paru innych osób) zrobił forum na stronie. Jednak musze się jeszcze troszkę w czasie cofnąć. Otóż gdy wszedłem pierwszy raz na stronę AM zobaczyłem, że Księga Gości (teraz to już pisze się z "dużej" ;) robi za swego rodzaju forum. Wszyscy tam się wpisywali i dyskutowali. Jako, że nie chciało mi się przeglądać kilkunastu stron zacząłem błagać o forum. Chyba byłem w tym naprawdę dobry (-Proszę! -Nie! -Błagam! -Nie! -Nalegam! -No dobra... ;) {Ekhem... :) - dop. SLY) bo Vrok szybko zmajstrował proste forum, na którym się zadomowiłem. Na początku tylko ja, Vrok i Michu wpisywaliśmy się tam, ale z czasem coraz więcej osób dołączało się do nas. Forum "zaliczyły" takie sławy jak: Archi, Qn`ik, Devi (podobnież była, ale śladu nie pozostawiła :), Vene, Odi, PMG, PewienGość, Red_like-dragon_fall, Wooward, Spoxgreq, AndrewCat, Sly, Vrok (jeżeli kogoś zapomniałem to sorka... pewnie i tak Sly dopisze ;) (Będzie jutro.).

>>> Na forum zawsze panował świetny klimat. Tylko czasami forum "padało" i po pewnym czasie stało się to denerwujące. W międzyczasie na forum zawiązała się rodzina (patologiczna w składzie: Ghall, Vene, Spoxgreq, Ciq, Naamah ;). Grano też w RPG'a (podobnież dobrze im szło a przygoda była na prawdę ciekawa) i walczono z anonimami. Po pewnym "wielkim padzie" forum zostało zmienione na "lepsze" (które i tak padło... ale to już część tego świata). Wybuchła wtedy wojna między stronnikami starego forum (ach, ten sentymentalizm) w osobach: Ghall, Spoxgreq, Raczman, Vrok... i między zwolennikami zmian (w większości to była nowa krew na forum): LeX, Sly, Luke. Cóż to za starcia były :) Szczególnie krwawo było gdy kłócili się Ghall i Sly. Jednak nowe forum pozostało a na nim wszyscy starzy bywalcy. Pojawiło się wiele nowych postaci z wielkim zapałem do pisania. "Starsi" troszkę mniej się udzielają... właściwie to tylko Odi, PMG i Ghallerian są równie często jak dawniej ;) Ostatnio żyje nam się dobrze a forum trzyma się jakoś. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Serdecznie zapraszamy! Szczególnie kobiety...

>>> Ps. Moderatorzy są bardzo tolerancyjni i pozwalają na więcej niż na innych forach :)
Jessye Norman
>>> Prawda. Prawdą jest również to, że nasze forum jak mało które lubi się popsuć, przez jakiś czas nie działać, a użytkowników doprowadzić do białej gorączki. Choć w porównaniu do swej "matki" - "przełożonej", tej z CDA, to narzekać nie można. :) {Forum CDA nie działa z innych przyczyn - nie wysypuje się, ale zostaje celowo wyłączone, żeby nie obciążało zanadto łącza, gdy skład musi wysłać ważne rzeczy do drukarni. Siła wyższa. - Q} Ale najgorsza rzecz w całym tym etosie jest taka, że ta wzmożona aktywność upadków zniechęciła do forum wielu czynnie udzielających się ludzi. Kiedyś to było..., w tamtych czasach się działo, pamiętasz? - można by tak właściwie powiedzieć, ale tylko ze względu na to, że ówcześnie naprawdę, i wcale nie kłamię, całe mnóstwo osób prowadziło rozmaite dysputy na forum, na dziesiątkach wątków i setkach tematów, siedząc na nim zazwyczaj po kilka godzin (rekordziści po 14!), podczas gdy dzisiejsza liczba chociażby połowy odwiedzin w konfrontacji z tamtym okresem wprawia wszystkich w osłupienie. Taka, że tak powiem, żywcem wyjęta Sodoma. :) Złośliwość rzeczy martwych. Tak to już jest. "Tak jest już urządzony ten świat". Dlatego liczymy na to, że Ty, Czytelniku, AM ręką swą wspomożesz i w rozmowy wejdziesz. Bo wiedz, że co jak co, ale świeżej krwi to nam niemożebnie wręcz brakuje! Będziesz zatem, Czytelniku, taki drugi Caritas Polska, co? Prawda, że będziesz? ;) Bo ludzi nam potrzeba. Odpowiednich ludzi do, odpowiedniego już, klimatu.

>>> Jako moderator mogę każdej nowej osobie zapewnić "okres przejściowy" w którego czasie trwania nie będzie narażony na żadne ataki z mojej strony :) Dodać jeszcze należy, że warto wejść na forum dla samej chociażby dyskusji z PMG, Odim, UJ, mrc2oo2. Prezentują oni zazwyczaj ciekawe punkty postrzegania świata a co najważniejsze są obdarzeni wielkim poczuciem humoru co owocuję świetnymi dyskusjami :)

>>>Ja na tym forum bywam bardzo rzadko (wpadałem znacznie częściej przed pierwszym padem - miałem nawet kilkadziesiąt postów!:), ale dzięki sieci szpiegów, którzy mnie informują na bieżąco o tym, co się tam dzieje, mało co umknie mojej uwadze.

>>> THE 5th STATION: BUTIK AM <<< >>> Pamiętacie jeszcze tego Vroka z poprzedniego akapitu? Nie, nie, jeszcze nie zginął i nawet trzyma się dobrze. :) A jego za to trzymają się kapitalne pomysły. Oto bowiem ten jeszcze żyjący Vrok doznał objawienia. Nie jakiegoś tam zwykłego objawienia. Inspiracja mu przyszła, ludzie, pomysł do łba strzelił! A o to, jak wiadomo, w dzisiejszej Polsce trudno. ;) Nie wiem, jak na to wpadł, ale według mnie wyglądało to mniej więcej tak: "Hm, dziwna sprawa. Co, że Cruise to lepszy? Że Di Caprio jakiś, to on kozak ma być? Bo się u Gucciego ubiera Britney Spears, a u Versace Bill Clinton? Że ten, jak zgarnie 20 patyków za rolę, to się wozić może w nowym garniturku od Delacruea? Nie może być! My gorsi? My bez własnej produkcyjnej linii?! Skandal! Zakrawa na skandal!" (refleksje wyzbyte prawdopodobnie na kibelku)... I jak obiecał, tak uczynił.Annie Oakley
>>> Nie, nie drugi Miller Leszek. Nie Lepper Andrzej. ;)

>>> Wspomniana linia produkcyjna ruszyła pełną parą. Można już zakupić różnorakie gadżety z AM związane. Do wyboru kilka kubeczków z przepięknym konikiem (jakieś aluzje? ;)) czy z wdzięcznym napisem "Action Mag". Opcja nabycia koszulek z logo AM, dowolnymi napisami czy z kolejnym wspaniałym ogierem na przedzie - możliwa. I takie koszulki już się nosi. Nie mógł się oprzeć SLY, pokusa zwabiła również Ghalla. Nie czekał Donald. Qn`ik też zaszalał - dwie sztuki (PMG też ma własną i dumnie ją nosi... nawet w zimie!) {Phnom i Vene też mają po jednej. Uli sprezentowałem takową na urodziny:) - Q} Są chęci na więcej, pewnie ktoś dokupi, ktoś zamówi coś jeszcze. I już się szczycić można czym. Bo to niby zwykła koszulka, ale dla nas coś ważniejszego niż tylko kawałek materiału. To już pamiątka na całe życie. Są bluzy, są inne gadżety. Co jakiś czas dochodzą nowe, praca na trzy zmiany. Nie ma co zwlekać, Czytelniku. Jest bowiem pewien plan - ażeby wszyscy (albo większość) pojawiła się na wrocławskim Rynku w swoich, unikatowych gadżetach nabytych ze sklepu. Trudne, nie powiem, ale spróbować można. Powiedzą: "Manifestacja jaka!", nieważne, my tam swoje wiemy. My się konsolidujemy. W butiku kupujemy! :)

>>> Ja już się szykuję na zakup torby na ekhem... zakupy i bluzy :) Potem może kubeczek i misio, żeby dobrze się spało ;) Oj zaraz pewnie ktoś zakrzyknie: "AM się skomercjalizował!" No, ale co tam. Zawsze milo mieć koszulkę z logiem ulubionego zinu i własną ksywką pod spodem... Teraz jak tam patrzę po tych akapitach to widzę jak bardzo AM rozwinął się od pierwszego numeru. A co będzie za kolejne 50 numerów? Kto wie? Może własna wytwórnia telewizyjna? Może agencja... detektywistyczna? ;) A może jakieś wydawnictwo spełni nasze marzenia i zacznie wydawać wydania specjalne AM na papierze? :) Hmmm... a może założymy własne wydawnictwo? :P Kto wie...

>>> -Adres proszę! -Nie! -Nalegam! -Nie! -Błagam! -Niech będzie - www.butik.pl/actionmag. 500 złotych! ;)

>>>To ja tak jeszcze tonem wyjaśnienia - AM dzięki butikowi się nie skomercjalizował, bo ze sprzedanych rzeczy nie mamy ani grosza. Pomysł koszulek z logo AM jest baaardzo stary (pierwszą taką - już niestety nieistniejącą - dostałem od Devi jakieś dwa lata temu), ale nikt nie miał pomysłu, jak go zrealizować na większą skalę. Dlatego teraz, kupując koszulkę, nabijacie kasę firmie, która się zajmuje ich rozsyłaniem... Cóż.
Dolly Parton
>>> THE 6th STATION: ZLOT(Y) CZYTELNIKÓW AM <<< >>> Zanim zaczniemy, na początek ćwiczenie. W martwej ciszy, w absolutnym spokoju. Powspominajmy, przewertujmy historię, wyjmijmy zdjęcia. Wystarczy AM - AM, numer, Czytelniku, czterdzieści dwa. (Nieprawda - znacznie wcześniej. Ale o pierwszym zjeździe będzie później. - Q) Bo - jak to określił Jan Paweł II - człowiek bez przeszłości nie może żyć w przyszłości. I chyba trafił w sedno. Zacznijmy więc ten rozdział - ja wiem, że dla wielu najbardziej interesujący, od kilku suchych faktów, od kilku anegdotek. Prawda, że już elektryzuje? Prawda, że jakby serce bije mocniej? Mnie też bije, Czytelniku, mnie też. (Oj uwierz mi, że mnie też. Ostatnio żyję tylko myślą (troszkę zmąconą ostatnimi wydarzeniami) o kolejnym zjeździe. Wrocław czeka!)

>>> Ile to już minęło? Policzmy. Koniec lipca, dni chyba sześć. Dziś, dużo później, bo zwiewny marzec, kiedy piszę, a dla Was pewnie o wiele cieplejszy maj. Dziesięć długich miesięcy. Cały kawał czasu od chwili, kiedy kilkanaście osób z różnych stron Polski zebrało się pod sławetną już fontanną koło wrocławskiego Ratusza (Tą koło przejścia podziemnego? Troszkę zajęło mi i Vene szukanie jej i ustalenie czy to na pewno ta ;)**. Ale zacznijmy od początku. Idea zlotu czytelników AM powstała, jakżeby inaczej, na ircu (zjazd pierwotnie miał się odbyć... w jakiejś wiosce pod Częstochową). Pośród absurdalnych rozmów pojawiła się myśl zorganizowania małego sympozjum. Prawdę mówiąc, cholera wie, jakim cudem w tak krótkim czasie udało się wszystko postawić na w miarę proste nogi. Bo były problemy, a zamiast kolejnych konkretnych odpowiedzi pojawiały się nielubiane przez wszystkich pytania. Już sam fakt, że wiadomość, iż zjazd dojdzie do skutku, pojawiła się na trzy dni przez jego rozpoczęciem, może dać Wam pewne rozeznanie, w jakich to nerwach i nie mniejszych stresach żyli, praktycznie spakowani już od tygodnia, uczestnicy. :) O niczym innym zresztą się nie mówiło - komiczne wieści z Wiejskiej nikogo już nie obchodziły, za gadanie "nie-na-temat" waliło się solidne reprymendy, a ludzie nie wychodzili chyba z własnych domów, nieustannie naradzając się, co będą robić, gdzie będą chodzić i jak to wyglądają osoby, z którymi przyjdzie im się spotkać (Jezu, gdybyście Wy słyszeli niektóre historie!). Ale żeby Strusiem Pędziwiatrem nie być i za bardzo się nie zapędzić, cofnijmy jeszcze o kilka kartek...

>>> A ja troszkę opowiem o tym jak to było na ircu wtedy. Wszyscy zainteresowani siedzieli po parenaście godzin na kanale i czekali tylko na to, aż Sly się pojawi. Gdy tylko wchodził padało setki pytań, ale organizator zjazdu milczał. Dopiero gdy się uspokajało to Sly mówił wszystko :) Potrafił budować napięcie... :D (Rację ma - ostatnio to nikt nie wiedział, czy mówię prawdę, czy sobię żartuję. :) - dop. SLY)
Mary Pickford
>>> Uważnie czytający Czytelnik AM wie pewnie, że zloty były dwa. W pierwszym, w Tomaszowie Mazowieckim (za siedmioma górami), uczestniczyli: Devi, Pazool, Lamer i Qn`ik. Szczegółów na ten temat za wiele nie znam, bo mnie jeszcze na świecie (czytaj: w AM) nie było, ale relacja wyjaśniła chyba dostatecznie wiele. Kolejny, już nieco większy i zrealizowany na ciut większą skalę, odbył się we Wrocławiu. Wiecie, CDA i te sprawy. ;) Mejl zaproszeniowy poszedł do, o ile pamiętam, sztuk czterdziestu ośmiu. Jakiś czas później pojawiły się pewne zgrzyty, dość uzasadnione pretensje co do niepowołania niektórych osób, z czym zgadzać się zgadzałem, bo popełniłem gafy, których nie zamierzam skrywać. Było, minęło, my mistake. Tymczasem, jak się w niedalekim czasie okazało, na sympozjum zjawili się Vene, Vrok, Luke, Military, Andrew, Kriis, Smutny Wędrowiec, Donald, Caleb, Gregorius, Splatch, Phnom Penh, Qn`ik i przez chwilę Bedzio. Ich pobyt, przygody czy opinie mogliście już przeczytać w AM, Czytelniku, czterdzieści dwa. Ja za wiele powiedzieć nie mogę. Patrzeć z perspektywy organizatora, który się nie pojawił, jest naprawdę ciężko, choć znam kilka kruczków, o których w relacji nie było mowy, bo mnie siłą okastrowali :P, a po których byście się ze śmiechu raczej nie podnieśli. Każdy "swoje" wie. :)

>>> Wtedy właśnie to AM stał się jedną wielką rodziną. A chwile razem spędzone - niezapomniane. Wyjątkowe.

>>> Takie zjazdy zawsze podobnie działają. Sprawiają, że ludzie, którzy do tej pory widzieli się tylko za pomocą literek poznali się na żywo. Co więcej zazwyczaj zupełnie inaczej wyobrażali sobie niektórych z uczestników i zaskoczenie było ogromne...

>>> Nikt nie ma wątpliwości, że będzie następny zlot. Prowadzone są już zresztą starania, by był. Na widelcu jest, chyba powiedzieć mogę, ponad 100 osób. Wszyscy mają szansę. Gdzie? We Wrocławiu. Kiedy? Tak jak wcześniej, koniec lipca. Na jak długo - do ustalenia. Hotel? Nie zmieniamy. Organizator? Pozostaje. A wszystko inne będzie już... inne. Nie zawierzasz? Przekonać się, Czytelniku, chciałbyś? Wskazówki jakiej potrzebujesz? My Caritas jesteśmy, pamiętaj, my pomożemy. Bo oto, żeby dostać taką przepustkę na zlot, wcale nie trzeba wiele. Jeno pisać trzeba. Maznąć w miesiącu trzy razy tekścik jaki, na forum się poudzielać. Złapać wenę za rękę i do Qn`ika teksty wysyłać (Ale za złapanie Vene to co najwyżej można... kamiennym zaproszeniem po głowie dostać. ;) - Q). A wtedy Oko patrzy, Oko nie pominie.

>>> Nieprzypadkowo również, do Twej wiadomości, w nagłówku mowa jest nie o zlocie, a zlotach kilku. Tak się bowiem złożyło, że niektórzy, nie mogąc chyba doczekać się wakacji, usiłują umówić się w różnych miastach, to po pięć, to po siedem osób, na towarzyskie spotkania. Kombinują, załatwiają, na miejsce dojeżdżają - i kilka godzin zabawy. Mało, ale pochwycenie samej idei - piękne, a jej realizacja - budzi niemały szacunek. Mieliśmy więc spotkania krakowskie, wizyty rzeszowskie, bielskie imprezy. Był Poznań. Był Szczecin. Szykują się kolejne, w końcu nie ma na co czekać. Zlot czasowo o rzut beretem, a zabawa musi być. Dlatego wszyscy są dziś w rozjazdach. Czytelnik też chciałby? Zatem Czytelnik wiedzieć powinien, że bezczynnie siedzieć nie może. Na forum wejść musi, adekwatny wątek jest. Na IRCU zaś odpowiedni ludzie. Pytaj, Czytelniku, od pytań nikt się jeszcze pod ziemię nie zapadł. To żaden wstyd jest. "To jest szansa na lepsze jutro". ;)
Leontyne Price
>>> Szczególnie, że każdy chce wyskoczyć na "strongacza" czy cosik podobnego w miłym towarzystwie :D Łatwo wtedy namówić prawie każdego. Szkoda tylko, że nie można być wszędzie... Ale oczekiwanie na zjazd jest później nagrodzone wspaniałą zabawą :D

>>> Niedługo lipiec. Zacząć już odliczać. Na mejle czekać. Gdy się ma wątpliwości - pytać mnie. Wytłumaczę.

>>>Nie mam nic do dodania. Może poza tym, że bardzo czekam na ten zjazd - oby był równie udany, jak poprzedni.

***

>>> FINAL CONTACT <<< >>> Tu wycieczka się kończy. Na zboczu góry, w blasku świecącego słońca na tle czyściutkiego jeziora. Dużo zostało powiedziane, kto wie, czy nawet nie za wiele. Ale w końcu dla Czytelnika wszystko, bo Czytelnik "rzecz święta". Opowiedzieliśmy Ci o najważniejszych sprawach związanych z Action Magiem. Wyjawiliśmy kilka sekretów, podaliśmy troszkę adresów. Powspominaliśmy stare czasy, popatrzyliśmy w przyszłość niczym jednorożce. Wciąż jednak żyjemy teraźniejszością. Teraźniejszością, której nikt nie jest w stanie odgadnąć. Czy zapali się nam jeszcze lampka i coś wymyślimy? Nie wiemy. Jutro może być to polityczna partia, pojutrze własna telewizja. Do tego naprawdę nie jest daleko. Kto się spodziewał, że po wspaniałych pięćdziesięciu numerach nastąpi aż tyle? Przez cztery niezwykłe lata trzymaliśmy się razem, nie szczędziliśmy nerwów, braliśmy pióra i kiedy poezję dyktował nam dajmonion, efekt własnej pracy słaliśmy do zina, by choć zaczerpnąć sławy, by tylko się z kimś słowem podzielić. Szmat czasu, nie ma się co oszukiwać. Działo się zbyt wiele, zbyt wiele nieoczekiwanego, żeby dzisiaj być mądrym. Mądrym Polakiem po szkodzie. Przyszłość przyniesie nowych autorów, inni niestety odejdą. Ciągła ewolucja. I choćby nawet AM miał kiedyś upaść (co się niestety stanie), to wszyscy będziemy tkwić w przeświadczeniu, że gdzieś koło mnie, nieopodal, chodzi sobie mnóstwo osób, które z AM zżyły się tak mocno, że o nim nie zapomną. To przygoda, Czytelniku. Przygoda, miejmy nadzieję, jak najdłuższa. Miejmy nadzieję, że jedna z ważniejszych w życiu.
Gilda Radner
>>> Na zakończenie i ja musze posmęcić. Sly troszkę przesadził mówiąc, że AM na pewno kiedyś upadnie. Nie jest to pewne. A nawet mało prawdopodobne. Dlaczego? Tak wielka grupa ludzi nie może tak po prostu przeminąć i zniknąć. Zawsze ktoś będzie pamiętał dobre, stare czasy i ze wszystkich sił będzie próbował wskrzesić wspomnienia. Dopóki będą tacy ludzie, AM nie zginie. Tym bardziej, że najgorsze dla siebie czasy chyba już przeszedł bo przecież początki mamy już dawno za sobą a to początki są najtrudniejsze. AM się rozwija i rozwijać będzie. Kto wie do jakiej formy wyewoluuje w przyszłości? Pewną rzeczą jest to, że zawsze coś się zmienia, coś przemija. Ludzie przychodzą i odchodzą. Widać to szczególnie wśród osób piszących do AM. Nowi ludzie napływają. Starsi odchodzą. Jednak wydaje mi się, że gdzieś tam w zaciszu domu nadal czytają i obserwują AM. Tak samo jest wśród czytelników. Gdy zaczynałem przygodę z AM (O ile dobrze pamiętam pokazał mi go kumpel... specjalne pozdrowienia dla Corliera!) tylko my dwaj z mojego otoczenia wiedzieliśmy co to AM. Teraz zauważyłem, że nawet osoby nie za bardzo interesujące się CDA sięgają po AM. Często właśnie ze strony internetowej. Tak więc, AM stało się nie tylko dodatkiem do CDA, ale swoistą atrakcją dla której niektórzy kupują to czasopismo. Sam kiedyś tak robiłem, aż w końcu nowoczesna technologia zawitała i u mnie w domu (czyt. Mój komputer został podłączony do internetu ;). Ostatnio wspominając początki AM słucha "Wind of change" zespołu Scorpions. Co przyniesie nam ten wiatr? Czy będzie zapowiedzią burzy czy może delikatnie będzie wiał przez długi czas?

>>> Dlatego w zniecierpliwieniu czekamy na kolejne pięćdziesiąt. Dlatego jesteśmy wdzięczni Qn`ikowi za to, że z niczego zrobił poważne coś, zmarłego powołał do życia. Nie dopuszczamy do siebie tego, że za kolejnych pięćdziesiąt numerów nie powstanie drugi taki, o całkiem innym już charakterze, tekst. Bo powstanie.

>>>W rzeczy samej - AM umrze wtedy, gdy przestanie do niego pisać ostatni autor.

Bo jesteśmy na tyle silni, na ile jesteśmy zjednoczeni...

Bo jesteśmy na tyle silni, na ile jesteśmy zjednoczeni...

Piszę te słowa kilka dni po zamachu terrorystycznym w Madrycie. Ciągle napływają nowe wieści na temat liczby zabitych, rannych. Przed chwilą BBC podało informację o pierwszych aresztowaniach. Zdaję sobie sprawę, że tekstów o tej tematyce nadzeszło sporo, ale podejmuję wyzwanie - walczę o przekazanie swych poglądów za pośrednictwem Action Maga. Po tym krótkim wstepie czas przejść do rzeczy.
Zaatakowany został sojusznik z naszej - nie bójmy się tych słów - strefy okupacyjnej w Iraku. Pojawiły się głosy o wycofaniu naszych wojsk z tego kraju. Można mi zarzucić niekonsekwencje, bo mimo, że nie poparłem wyjazdu naszych żołnierzy nad Eufrat i Tygrys teraz stanowczo protestuję przeciwko powrotowi do Polski. Dlaczego?Loretta Lynn

Bo jesteśmy na tyle silni, na ile jesteśmy zjednoczeni...
To był cel terrorystów - wzbudzenie w naszych sercach niepokoju. I zrobili to w sposób dobitny. Pokazali nam prawdę - jesteśmy słabi! Jeśli teraz wycofamy naszych żołnierzy wywiesimy tym samym białą flagę.
Mimo łez, strachu musimy się zjednoczyć w walce ze złem - im większe podziały między nami, tym nasza siła jest mniejsza. Bo naszą mocą nie są karabiny, czołgi, ale wspólny cel. Szczególnie, że przyszłość nie zapowiada się różowo...

Nie chcę być złym prorokiem, ale najgorsze może być jeszcze przed nami. Już niedługo w naszym kraju odbędzie się Europejskie Forum Gospodarcze. Mam nadzieję, że w trakcie, czy tuż po zakończeniu tego spotkania pod polskimi amabasadami nie pojawią się znicze i kwiaty.

Teraz każdy z nas jest żołnierzem - wojna o pokój na świecie się rozpoczęła. Mimo, że na wyciągnięcie ręki jest potężna broń, jej użycie będzie wykonało poświęcenia - pamiętaj - każdy uśmiech jest pociskiem w walce z wrogiem - liczy się nie tylko przyjaźń między narodami - ważna jest więź z sąsiadem, kolegą z ławki, przypadkowym przechodniem...

Jak już wspominałem, jesteśmy na tyle silni, na ile jesteśmy zjednoczeni. A terroryści są mistrzami w sianiu niezgody. Na podsumowanie tych słów chciałbym Wam przedstawić cytat z pewnej książki, który wydał mi się tak adekwatny do treści tego krótkiego, ale - moim zdaniem - treściwego tekstu, że grzechem byłoby nie zamieszczenie go.Moms Mabley

"Skoro Lord Voldemort powrócił, będziemy na tyle silni, na ile będziemy zjednoczeni, i na tyle słabi, na ile będziemy podzieleni. Lord Voldemort posiada wielki talent siania niezgody i wrogości. Możemy mu przeciwstawić tylko równie silnie więzi przyjaźni i zaufania. Niczym są różnice w zwyczajach, i języku, jeśli mamy takie same cele i otwieramy przed sobą serca. Jestem przekonany(...), że czekają nas bardzo ciężkie i trudne czasy.(...) Tydzień temu straciliśmy jednego z waszych kolegów.(...) Pamiętajcie o nim, gdy nadejdzie czas, w którym będziecie musieli wybierać, między tym co słuszne, a tym co łatwe..."

Bullet Time

Bullet Time

By Seth



Uderzenie. Wszystko zaczyna się od akcji, która swój początek i koniec odnajduje w reakcji. Wszystko ma swój powód w energii, która raz uwolniona już nigdy się nie zatrzymuje.

Ktoś ma nowy plan. Ktoś ma pewien pomysł, powołanie, zamiar... Ale przede wszystkim, ktoś ma cel. I aby spełnić swe dążenia i zdobyć ten cel, musi rozpocząć tą reakcje. Naciska spust. Rozpoczyna ciąg zdarzeń, które w zabójczo niepowstrzymanej linii prostej prowadzą coś pięknego do swego końca...



Chichy szept kuli przebijającej się przez przestrzeń pokoju niesie ze sobą śmierć. Zaledwie jeden ułamek sekundy później, wiadomość ta rozbrzmiała głośnym, zabójczym echem w głowie ofiary.Etta James

Dalej jest jedynie koniec świadomości i tak zwanej kontroli. Ocean ciemności. Ostatni przytomny impuls nerwowy przywraca wspomnienie życia jakie mogło mieć swoje miejsce. Usta otwierają się po raz ostatni powtarzając imię jego małej córeczki. W powoli odpływającym spojrzeniu odbija się obraz malutkiej zaledwie ośmioletniej dziewczynki która trzyma w drobnych pragnących poznawać świat rączkach małym żółty kwiatuszek. Ta dziewczynka się uśmiecha. Jeszcze nie wie tego, co powoli zaczyna rozumieć umysł ofiary. Nie wie, że już nigdy nie zobaczy swojego tatusia...

Kula uderza w tył głowy rozsadzając czaszkę z lewej strony w miejscu gdzie ta niegdyś łączyła się z kręgosłupem. Spokojnie niczym nóż zanurzony w miękkim masełku przebija się na wylot prowadząc za sobą linie jasno czerwonej niczym stopione złoto krwi z ogromnej rany powstałej na szyi i kończącej się aż przy uchu, którego już nie ma.Janis Joplin

Pocisk jest jedynie posłańcem. Raz uwolniony nie potrafi zawrócić. Nie zmienia swego zdania i nie zna wątpliwości ani lęku. Nawet przez wilgoć deszczu, albo mrok nocy odnajdzie swoją drogę i przeznaczenie. Wszystko zależy jedynie od chęci nadawcy, tak zwanego zabójcy. I tego czy osoba ta jest pewna swoich możliwości... Bo przecież nie wszyscy są zdolni do tego, aby odebrać komuś życie. Albo przynajmniej chcą, aby ich za takich uważano...

Prawda jest jednak nieco inna, wypaczona przez tak zwaną moralność. Prawda jest taka że każdy z nas trzyma w ręku swoją własną broń. Coś co zabija. Dla jednych jest to sarkazm i samotność, dla innych miły wręcz głupi uśmiech a dla jeszcze innych chłodny metal... Cel jednak zawsze jest taki sam. Zabicie czegoś pięknego. Zabicie swej przyszłości albo swego strachu – w chwili sprawdzianu wszystkie te skrajne wartości niegdyś nazywane dobrem i złem, zlewają się w jedność tworząc jeden głośny krzyk, który może zabić jedynie szept kuli. To właśnie dlatego ludzie naciskają spust. Aby zagłuszyć strach lub jego brak...Fanny Kemble

Kula naprawdę nie zna wątpliwości. Jest czysta. Przynajmniej do momentu spełnienia swojego zadania. To nie kula zabija... Przecież łyżka nie istnieje... There is no spoon...

Rozgrzany metal wbija się w drzwi, przebija je na wylot i pozostawia na nich ogromny czerwony kleks niczym z testu skojarzeń.

Prawa ręka konającego napotyka koniuszkami palców ranę i zanurza w niej palce bezwiednie próbując zatamować krew. Ale jest już na to za późno, jego ciało niezwykle powili niczym w zwolnionym tępię odsuwa się od ściany, na którą zostało rzucone i odwraca się w kierunku swego zabójcy.

Nieobecne spojenie mówi niezwykle wyradzanie to, czego poruszające się powoli usta nie potrafią odnaleźć.

Słowo "winny" już nie istnieje. Teraz istnieje jedynie obraz drobnej dziewczynki o długich jasnych włosach z palcem w ustach i ogromnym szczerym uśmiechem sprawiającym, że serce zabija jeszcze jeden jedyny raz zanim napotyka na swojej drodze kolejną kulę.Lee Gypsy Rose

Tym razem uderzenie było tak silne, że ciało [pojemnik czegoś, co niegdyś było ojcem, mężem, synem i prawem, pozostałość po kimś, kto pewnego dnia idąc do pracy wziął się za niewłaściwe wezwanie i już nigdy z niego nie wrócił] na chwile przylgnęło do ściany z małą półeczką z papierosami. Zupełnie tak jakby ktoś je tutaj powiesił niczym na jakiejś wystawie. Brakuje jedynie napisu: „Poległ w obronie dwudziestu złotych z kasy, w imię prawa, które o nim zapomniało i dla sklepikarza, który nawet nie przyszedł na pogrzeb”. Po czym z wolna odzież jego duszy osunęła się w dół i upadła na podłogę.

Powód – to jedyna różnica. Kula nie zna powodu i wcale go nie potrzebuje, podczas gdy my powinniśmy mieć przynajmniej tyle. Problem w tym, że powód nie zawsze jest nam dany. Pewne rzeczy po prostu mają swoje miejsce. Po prostu się zdarzają i nie zawsze istnieje jakiś powód... Prawdę powiedziawszy, chyba nigdy nie istniał... Bo czy śmierć musi być czymś więcej jak żartem Boga?Vivien Leigh

W świecie żywych liczy się jedynie szybkość. Bez niej nie mielibyśmy nawet złudzenia pełni życia. Ale dla tych, którzy już odeszli szybkość nie ma znaczenia. Jest jedynie wspomnieniem... Mogą liczyć jedynie na to zapamiętanie. Ale tego nie możemy im dać...

To właśnie dlatego i my stajemy się zabójcami. Droga z punktu „A” do punktu „B” to nasze życie. Koniec zawsze jest taki sam i zawsze ktoś cierpi, ale nigdy nie wiemy dlaczego.

Jedyne, co się liczy to prawda. A prawda jest taka, że kiedy pocisk zostaje raz uwolniony to nie ma żadnych efektownych fal, nie ma zatrzymanego czasu i ruchu wokół celu, gdyż cel nie jest tego wart. To wcale nie jest piękne i dynamiczne. Nie jest sztuką, ale jej kompletnym brakiem i zaprzeczeniem. Nie ma zamazanego obrazu i zadawania pytań... Jest jedynie milczenie i zapomnienie. Koniec odnajduje się tam gdzie początek i wszystko staję się wtedy, kiedy się zaczyna. Nie znaczymy więcej niż jeden błysk i nie dajemy nic więcej jak śmierć. Dlatego wcale nie trwamy dłużej. A pytania w stylu: czy czół ból, kiedy odpływał? Nie maja żadnego znaczenia. Gdyż prędzej czy później poznamy na nie odpowiedz...
Ida Lupino
Ale nie poznamy powodu. Przyczyny...



Alicja zamyka kopertę. Teraz jest już dorosła. Dzisiaj były jej osiemnaste urodziny. Czy czuje się lepsza od osoby, jaką była wczoraj, od dziecka? Nie. Ale na pewno zamierza być lepsza. Za chwilę będzie przeglądać album ze zdjęciami jej rodziny w tym jej nieżyjącego taty. To taka jej mała tradycja, jaką zawsze powtarza w dniu swoich urodzin. Zupełnie tak, jakby przyglądanie się tym fotografiom mogło zwrócić jej wspomnienia. Tym razem również patrząc w te jego wspaniałe zielone oczy będzie płakać, to też jest pewna tradycja... Ale zanim to się stanie wyślę ten list. Nie dlatego aby odnaleźć odpowiedzi, ale dlatego aby mieć pewność tego, że one nie istnieją. Boże, jak trudno jest patrzeć w przeszłość wiedząc, że nie różni się od przyszłości. Jest taką samą zagadką...

Co się dzieje gdy po dyskotece wracasz do domu

Wracałem sobię spokojnie z dyskoteki szkolnej(jako, że na inne nie uczęszczam bo mi się nie chce) gdy bez żadnej ważniejszej przyczyny spojrzałem w niebo. Nie ujrzałem tam nic nie zwykłego poza tysiącami małych świetlistych punkcików, potocznie zwanymi gwiazdami. Przytłoczyło mnie to, że one oddalone o miliardy lat świetlnych są obiektem badań setek naukowców, a ja tak bliski 6 miliardom ludzi nie interesuje prawie nikogo.......Billie Holiday
Zacząłem uświadamiać sobie jak jestem mały i nie ważny. Bo kto zna kogoś takiego jak człowiek podpisujący się się pod artami KoPix, a ile osób zna gwiazdę Alfa Centauri, Północną, oddalone o tysiące kilometrów są ważniejsze niż ja, ty, Qnik..... Dlaczego ludzie są tak mało ważni dla innych ludzi, dlaczego wydajemy miliony dolarów na badanie gwiazd, które są oddalone od nas tak bardzo, żę ich nie zobaczymy w naturalnej wielkości. Za to olać człowieka, który prosi o czoś do jedzenia to proszę bardzo, a może tak jakiś program dla domów dziecka. Zlikwidujmy je!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak? Każda rodzina bieże jedno dziecko do domu. Nie możliwe? Dlaczego? Bo nie umiemy kochać, bez interesownie, bez zapłaty za miłość.
Nagle uświadomiłem sobie, że stoję na środku drogi z zadartym łbem. Ujrzałem nadjeżdzającego Żuka (samochód) zatrzymał się obok mnie wyjrzał Ziutek, miejscowy producent alkocholu co lubi wszystkich, i pyta -Zabrać cię synku- grzecznie podziękowałem, bo naszedł mnie filozoficzny nastrój i chciałem sobie pospacerować, bo lubię sobie spacerować.Lena Horne
Szedłem dalej i pomyślałem o pewnej niwieście imieniem Katarzyna, która szczegulnie bliska jest memu sercu (z wzajemnością chyba). Co ona we mnie widzi? Na pewno nie umięśnienie, bo jestem chudy straszliwie. Chyba to co mam w środku wiedze, uczucia, humor. Ile osób widzi tylko zewnętrzny wymiar człowieka? Chodzi im tylko o miłość fizyczną żadnych wyrzszych uczuć. Znam tyle takich osób. Nudnych, płytkich, których świat kończy się realityshole z telewizji, telenoweli obyczajowej, a jedyna lektura to PlayBoy.
Idę dalej, mijam pierwszy dom. Świeci się tam światło. Myślicie, że napiszę o szczęśliwej rodzinie. Nie. Wszyszcy wiedzą, że ojciec tamtej rodziny to alkoholik bije rodzinę. Nikt nie interweniuje. Boją się go, może zrobi coś dzieciom(naszym) lepiej sie nie mieszać. Co z tego, żę ktoś umrze, bo zupa była zasłona to nic nie znaczy. Byle nam nic się nie działo. Wcale nie jestem lepszy też mogę coś zrobić. Muszę.............Mahalia Jackson
Minął mnie samochód, czarne BMW, miejscowa mafia. Leją wszystkich, wymuszają characze. Miałem szczęście, że się nie zatrzymali bo zemby to bym trzymał w kieszeni. Pewnie jadą na dyskoteke w mieście nie daleko. Ostatnio zgwałcili dziewczynę nikt nie reagował bo się bali. Ważniejsza od życia dziewczyny była własna dupa.
Widzę już tam swój dom, nikogo nie będzie pojechali do rodziny nad morzem. Sam w domu. Spuszczę psa z łańcucha, niech sobie pobiega też powinien poczuć co to wolność. Otwieram drzwi. Zapalam światło, nikt nie wyskakuje nie krzyczy niespodzianka. TO nie amerykański serial, w którym wszystko się kończy dobrze bo nie mogę napisać, że się kończy (Moda na Sukces). Kłade się do uszka. Pukanie do drzwi otwieram, jakiś rusek pyta o drogę do pobliskiej wsi przyjechał za pracą. Może to, że tu przyjechał za pracą uratuje rodzine, na Ukrainie.
Wskarzę mu drogę tylko to mogę zrobić......................................

,,Jeśli nie możesz robić wiele, rób mało, ile możesz''

Eksperyment

Kawiarenka internetowa. Siedzę i zastanawiam się, co robić. Odpisałem już na maile, wysłałem teksty, dodałem coś do forum na actionmag.prv.pl, wypełniłem jakąś ankietę w serwisie Piłki Nożnej, zagłosowałem na listę przebojów Trójki, ściągnąłem teksty Radiohead ze świetnej polskiej strony o tym zespole, trzy razy ograłem w warcaby jakiegoś Holendra, który podawał się za eksperta, a tu jeszcze zostało mi 45 minut, za które zapłaciłem z góry. Czym tu się zająć? Ściągnąłbym coś, ale dyskietki już są zapełnione do ostatniego kilobajta, czytać mi się już nie chce, a dzisiejsi przeciwnicy w warcaby nie stanowili zbyt wielkiego wyzwania. Rozglądam się dookoła. Jacyś ze dwa razy młodsi ode mnie chłopcy kłócą się o to, czy Peja jest lepszy od Paktofoniki, bo nie wiedzą, czyj teledysk ściągnąć. Jakaś kobieta przegląda oferty pracy. Reszta siedzi na chatach i prowadzi ożywione dysputy.
Betty Grable
Z komputera obok mojego korzysta na oko jedenastoletni dzieciak. Jest na jakimś chacie na onet.pl. Naprawdę przypadkowo i odruchowo mój wzrok pada na to, co owo dziecię wypisuje.

: mam 18 lat a ty?
: 17 i pol

Tak przyglądam się chłopakowi, który twierdzi, że jest prawie w moim wieku i dochodzę do wniosku, że z dzisiejszą młodzieżą jest naprawdę coraz gorzej. Jeśli bowiem osobnik podający się za siedemnastolatka ma jakieś 130 cm wzrostu oraz koszulkę z wizerunkiem skądinąd sympatycznego Kubusia Puchatka, to co mam myśleć? Przecież chyba nie kłamie? Kto byłby na tyle głupi, żeby kłamać na chacie?

Przyznam się jednak, że chłopak mnie zainspirował. Podejmuję odważną decyzję i postanawiam wejść na chat. Może wolałbym pogadać z ludźmi na irc-owym kanale #actionmag, ale tam nie chcę się wygłupiać. Wystarczy, że czytają moje teksty.

Wybieram jeden z najczęściej odwiedzanych kanałów na onet.pl. Ten sam, na którym przebywa dziecię siedzące obok mnie i połowa innych gości kawiarenki. Skoro znam już tendencję mojego sąsiada do podawania dziwnych danych, spoglądam szybko na ksywkę dziewczęcia siedzącego po mojej prawicy. Na oko wygląda na 13 lat. No dobra, zagaduję do niej. Po krótkim czasie pada z jej strony pytanie...
Jean Harlow
: masz ochote na sex?

Rozglądam się niespokojnie dookoła z obawą, że ktoś spojrzy w mój monitor i posądzi mnie o molestowanie nieletnich. Postanawiam odpowiedzieć również pytaniem (bardzo mądrym i głębokim).

: ze co?
: lubisz wirtualny sex?
: a co przez to rozumiesz?
: no napisze ci co teraz robie, ty tez
: ile masz lat?

Chyba od tego należało zacząć...

: 19

Patrzę na nią. Patrzę na monitor. Przecieram oczy. Sprawdzam jeszcze raz. Chce mi się śmiać. Postanawiam zrobić coś głupiego, przecież po to wszedłem na chat.
Rita Hayworth
: usmiechnij sie, jestes w ukrytej kamerze
: jak to?
: spojrz w lewo

Patrzy na mnie. Puszczam do niej oczko. Ona czerwienieje i wychodzi. Widać tak działam na dziewczyny. Może to te kurwiki w oczach?

Niezrażony postanowiłem zacząć jakąś dyskusję na tematy dowolne. Wszedłem więc na jakiś chat o muzyce i spytałem, kto słucha metalu. W tym miejscu pragnę podziękować ludziom z tegoż chatu o to, że wzbogacili mój już i tak dość obszerny słownik wulgaryzmów. Polecam takie rozmowy także wszystkim, którzy chcą nauczyć się uzasadniać opinie oraz pisać polemiki.

: metal jest do dupy
(naiwnie): dlaczego?
: bo to gowno

Sami więc widzicie, ile można wynieść z intelektualnej konwersacji oraz wymiany poglądów. Na przykład na kanale sportowym czytamy w kółko, że Legia to pany, a Widzew ch**e a jak się komuś nie podoba, to autor wypowiedzi przyjedzie z ekipą "hooligans" i go napier**li. Czyż to nie urocze?

Fajnie poznać kogoś ze swojego miejsca zamieszkania. Jako niepoprawny optymista spytałem na innym kanale, czy...
Sonja Henie
: jest ktos z Zyrardowa?
: nie, jestem z gdanska ale to chyba nie problem?

Nie, 600 km w jedną czy drugą stronę to ja mogę pieszo z plecakiem w pół godziny zrobić. Ale zmieńmy temat.

Co odkrywcze, żeby zrobić największe pierwsze wrażenie, trzeba najpierw mądrze zacząć.

: cze

Pierwsze lody przełamane, na pierwszy rzut oka widać inteligencję, szczerość i prostotę bijące z tej wypowiedzi. Można już rozpocząć rozmowę na jakiś poważny temat. Na przykład...

: jak wygladasz?

Myślę sobie, że skoro już zdecydowałem się na wygłupy na chacie, to muszę przyjąć konwencję.

(zgodnie z prawdą, tak dla jaj): 184/76, brunet, zielone oczy, a ty
szczupla blondynka, niebieskie oczy, dlugie nogi

Widzicie, jacy piękni i inteligentni ludzie płci obojga siedzą na chatach, a Wy tylko narzekacie. W tym momencie jednak moje myśli przerwało jakieś pacholę, które wydarło mordę na pół kawiarenki do kolegi siedzącego obok: "Słuchaj! Ale jakiegoś gościa nawyzywałem!" Tamten z podziwem odpowiedział "Taaaa! Ja też chceeee!", po czym obaj zgodnie weszli na chat, co chwila wymieniając poglądy na temat, kto kogo lepiej obraził i zmieszał z błotem.
Audrey Hepburn
Pomyślałem sobie, że akurat taki rodzaj rozrywki jest dla mnie zbyt wyszukany i postanowiłem znaleźć inteligentnego partnera do dyskusji. Zacząłem od wybrania z rzeszy bywalców chatu osoby nienagannie posługującej się polszczyzną. Od razu mój wzrok wychwycił kogoś w sam raz dla eksperymentów.

: pogada ktoś z miłom i sympatycznom blądynkom? (ja cię! Polskie litery!)
(podejmując próby podniesienia swojego poziomu wypowiedzi tudzież ortografii w celu prowadzenia wyrównanej dyskusji): ja hętnie pogadam
: nie pisze się hętnie, tylko chentnie
(zapamiętując radę i pisząc bezbłędnie): aha, dzienki
: drobjazg

Tym razem z chatu wyniosłem naukę pisowni kilku wyrazów, co na pewno podniesie nieco poziom moich tekstów w AM. Postaram się zapamiętać pewne ortograficzne reguły. Wtedy ludzie będą to chENtnie czytać.

Ech, ten chat. Tylko tutaj 50-letni operator dźwigu może być piękną blondynką o niebieskich oczach, a jedenastoletni fan Pokemonów, Kubusia Puchatka i Smerfów wcielić się w doświadczonego uwodziciela. Inna sprawa, jak mu to wychodzi.

Ilekroć zdradzacie komuś na chacie swoje marzenia i przemyślenia, tyle razy możecie zwierzać się idiocie, małemu dziecku, pedofilowi bądź nawet, nie wiedząc o tym, nielubianemu koledze z klasy. Ta ostatnia ewentualność wydaje mi się najciekawsza. Sytuacja podobna do tej z filmu "Masz wiadomość". Codziennie wyśmiewać kogoś i obrzucać wyzwiskami, a potem wypłakiwać mu się w monitor. Czyż to nie jest histerycznie śmieszne? To naprawdę fajna loteria.
Katharine Hepburn
A kto wie, może ktoś, kto wysłał mi maila z pochwałą jakiegoś mojego tekstu, zna mnie i nie lubi? Może mieszka na mojej ulicy i codziennie przechodzi koło mojego domu? Czeka z utęsknieniem na każdy list od gościa, który go wkurza, którego nie toleruje, którego uważa za idiotę w realnym życiu? Czyż to naprawdę nie jest ciekawa możliwość?

Jeśli jedenastego lutego 2004 koło 16:00 chatowaliście na onecie z gościem o wyszukanej ksywce , to mogłem być ja (to ciekawe, że robiłem takie numery pod swoim prawdziwym imieniem). Aha, gdy będziecie siedzieć w kawiarence i podawać komuś fałszywy wiek, wygląd czy cokolwiek innego, to pamiętajcie, że koło Was mogę siedzieć ja (albo ktoś, kto wpadł na podobny pomysł) i mieć z Was naprawdę niezły ubaw. W co trudno uwierzyć, wszystkie chatowe rozmowy z tekstu były, niestety, jak najbardziej autentyczne.

Oto Człowiek

Ecce Homo*



"Twój uśmiech jest podjęciem na nowo poszukiwań w Twoim wnętrzu."

Powiedziano także, że uśmiech nic nie kosztuje, a jest bezcenny. Uśmiech to taki promyczek słońca w deszczowy dzień, on oznajmia koniec ulewy. Jest dla mnie czymś bardzo ważnym, jak pewnie dla wszystkich. Jednak nawet do uśmiechu wkradło się zakłamanie. Uśmiech stał się okazją do osiągnięcia celu, nie zaś powodem do radości dla drugiej, lubianej osoby. Trudno jest się uśmiechnąć prawdziwie, bez zmuszania mięśni twarzy, nie mając do czynu żadnych podstaw.
Uśmiech to także znak dla kogoś, że czujesz się przy nim/niej bardzo dobrze, że rozmowa i samo przebywanie razem sprawia Ci radość. Jest on wielkim darem i skarbem, dlatego należy go rozdawać z umiarem, ludziom zasłużonym. Nie zaś szczerzyć ząbki na prawo i lewo, przy tym jeszcze chichocząc. Sztuczny uśmiech jest jak kłamstwo powiedziane prosto w twarz.Aretha Franklin
Czasem wystarcza się uśmiechnąć i świat nabiera nowych, pięknych barw. Czasem wystarcza sam uśmiech by wyrazić to, co się czuje...

Zły uśmiech sprawia, że czar piękna, wielkiej siły zanika. Zły uśmiech to cios wymierzony w policzek. Ludzie, w dobie rozwoju, zabiegania i wiecznego braku czasu powinni częściej okazywać sobie ten, niby drobiazgowy, ale niezmiernie głęboki gest. Uśmiech daje poczucie dowartościowania, wielkiego uznania dla drugiej osoby.


"Tylko małe świeczki gasną od westchnień."
Greta Garbo
Ale nie oznacza to, że nie warto tych małych świeczek zapalać. Warto natomiast osłaniać je przed podmuchami, dać im się zapalić mocniej. Trzeba pamiętać, że nie ma wiecznie palących się świeczek. Czasem trzeba płomień przenieść na nową, większą lub jeszcze mniejszą świeczuszkę. Przyjaźń też nie jest od razu mocna, trwała i nieskończona. Nieraz zapominamy o niej i wypala się ogień... Jest też i tak, że przyjaźń staje się wielka i naprawdę silna, wtedy płomień rośnie. A nieraz braknie paliwa, tego napędu i wtedy nawet zapałki nie pomogą...

Gdy jednak płomyk opatrzony jest odpowiednią opieką, tak silną iż żaden churagan go nie zdmuchnie istnieje możliwość rozpętania wielkiego pożaru zwanego miłością. Połyka ona wszystko wokół powodując nieodwracalne skutki. Miłość jest piękna, ale również niebezpieczna - gdy przestaniemy nad nią panować.



"Każdy dzień jest jak nowo wyprodukowane okno. Nigdy nie ma tej samej perspektywy spoglądania na świat."Ava Gardner

Każdego dnia spotykamy na swojej drodze ludzi. Niektórzy są nam obcy, oni zamykają przed nami swój świat, zasłaniają okna roletami, inni są naszymi przyjaciółmi i razem z nami łapią za klamkę i szeroko otwierają okiennicę. Każdy dzień przynosi ze sobą chwile złe i dobre. Od nas zależy czy umyjemy okno po smutkach i gniewie i czy wpuścimy do naszego pokoju powietrze napełnione radością i szczęściem...

Do niektórych okien warto zapukać. Można wtedy odkryć, że czyjś świat jest równie piękny jak nasz. Trzeba jednak liczyć się z tym, że właściciel tak ogarnięty samouwielbieniem dodatkowo zabije deskami okna, a wtedy pozostaje nam odejść. Odejść, ale nie z opuszczoną głową! Odejść z honorem i radością, że chociaż próbowaliśmy.Judy Garland



"Nie ma ludzi złych, są tylko nieszczęśliwi."

Nieszczęśliwi ludzie lubią mówić o swoim smutku i problemach. Są tak bardzo przytłoczeni życiem, że nie potrafią się cieszyć choćby małym szczęściem. Ich nieszczęście pcha do czynienia zła. Są zazdrośni o radości innych, o uśmiech i optymizm. Nie potrafią sprawiać radości, męczy ich śmiech, wesołość i pogoda ducha. Oczekują współczucia i zrozumienia, a w zamian zostają odrzuceni, nazwani złymi i nikczemnymi. Jeśli sami nie zrozumieją błędu, nikt ich z niego nie wyprowadzi.
Lillian Gish
A może po prostu trzeba do nich spróbować dotrzeć? Zapytać o problemy, wysłuchać i posłużyć dobrym słowem? Może wtedy nieszczęsliwy osobnik zmieni podejście do świata, zacznie dostrzegać jego piękno, ogrom radości spływający na niego każdego dnia? Może zacznie dostrzegać nawet najmniejsze szczęście?



"Przeżyj swe życie na czynieniu czegoś, co będzie trwało dłużej niż życie..."

Każdy dąży do spełnienia, każdy pragnie zostać na zawsze na ustach i w sercach innych ludzi, nawet kiedy jego ciało dawno pochłonie czarna ziemia. Zawiązujemy przyjaźnie, kochamy, tworzymy swój obraz w duszach innych. Raz obraz jest słabszy, tęsknota mniej nieznośna, a raz nie można o nikim innym myśleć, czujemy pustkę i wielką tęsknotę. Niestety trudno taki obraz namalować w drugiej osobie. Często on się brudzi, rozmazuje, trzeba go codziennie naprawiać i tworzyć od nowa. Ale warto!!!
Whoopi Goldberg
Powiedziano, że miłość rozciąga swój świat w drugiej osobie. Może to jest sposób na to by zrobić coś co będą dostrzegać pokolenia po naszej śmierci? Gdy odejdziemy pozostanie ktoś w kim zostawiliśmy cząstkę siebie. Zostawiliśmy piękne chwile, niezapomniane przeżycia. Jeśli zamkniemy się w sobie zgasimy światło nadziei, że kiedyś, gdy przykryje nas wieko trumny, zapłaczą i powiedzą, że był wspaniałym człowiekiem. Zostawmy po sobie ślad w drugiej osobie, by nas wspominano dłużej niż trwać będzie nasza ziemska węderówka.

Dwa Lata

Dwa lata


W końcu mam powód, aby dziękować Bogu za to ze żyje. W końcu moje życie jest pełne. Wszystko zaczyna mieś sens. I nawet poprzez najgłębszą mgłę rzeczywistości dostrzegam wszystkie odpowiedzi. To jest tak oczywiste i tak piękne. Zakochać się po ras pierwszy. Dać komuś swoje serce. I mieś świadomości tego, że ta osoba odwzajemnia twoje uczucia. To tak głębokie doświadczenie, że samo w sobie ma coś z tych najpiękniejszych bajkowych historii, w których dobro zawsze wygrywa a wszyscy żyją długo i szczęśliwie.Ella Fitzgerald



Patrzę na nią i dziękuje Bogu za to, że mi ją zesłał. Dziękuje za nowy sens, za to nowe doświadczenie, którym jest miłość. Dziękuje za każde jej spojrzenie i każdy oddech. Za każdą sekundę spędzoną razem i za każde wspólne uderzenie naszych serc.

Znam ją dopiero od pięciu tygodni. Pięciu wspaniałych zaskakujących i pełnych tygodni. Jedynych dni w całym moim życiu, które były warte przeżycia. I już odczuwam ogrom zmian, jakie ona wprowadziła w moim świecie.

Dlaczego wobec tego pisze te słowa i tracę swój czas zamiast spędzać najpiękniejsze dni mojego życia z nią? Odpowiedz jest prosta. Ze strachu. Przed mną samym i tym jak wielki ból mogę sprawić.Jane Fonda

Będę z wami szczery. Nie uważam się za kogoś dorosłego. Nigdy nie próbowałem byś dorosły. Zawsze przyjmowałem pewną pozę zgodnie, z którą byłem kimś niezwykle poważnym i zdawkowym w okazywaniu uczuć. To jedyny znany mi sposób na odgrodzenie się od bólu, jaki czuje. Jestem za starym dzieckiem na to, aby pamiętać jak się bawić. Lecz nie tak starym, aby nie pragnąć odrobiny zabawy. Nie ukrywam, że po raz pierwszy w całym moim życiu bawię się naprawdę dobrze.

Może w normalnym świecie różnica wieku licząca dwa lata to nic wielkiego. Ale ten świat nie ma przecież nic wspólnego z normalnością...

Kiedy zadałem jej to jakże ważne pytanie: „co robimy z tym, co mamy” nie liczyłem się z tym, co ja mógłbym zrobić jej.

Teraz to jednak widzę.



Mam szesnaście lat. I kiedy patrzę na tą piękną delikatną istotę. Na ten drobny kawałek nieba, jaki ukradłem zdaje sobie sprawę z tego, że ona jest jeszcze dzieckiem. I że wie o miłości tyle samo, co ja - Nic.

Nie chce jej stracić i jeśli jest coś, czego nie chce bardziej od jej straty to nie chce jej krzywdy. To by mnie zabiło.Jodie Foster

Wystarczają dwa lata, aby zbudować między dwojgiem młodych ludzi barierę, której nie zdołają przekroczyć. Której nie zdołają obejdź ani przeskoczyć. Nie bez własnej pomocy. A niewątpliwie potrzebuje jej pomocy.

Boje się, że ją wykorzystam, zranię, sprawie że będzie czuć się źle i poczuje się samotna nawet, jeśli ja będę w pobliżu. Boje się że poczuje się porzucona nawet w moich ramionach i że moje spojrzenie będzie wzbudzać w niej strach a moje pocałunki będą sprawiać jej ból. A najbardziej boje się tego, że nigdy nie zdołam byś tym, kim ona chce abym był. Kimś lepszym, piękniejszym, inteligentniejszym, bogatszym i bardziej rozgarniętym, że nie zdołam byś sobą. Stracę kontrole... i sprawie ból.



Nie jestem ideałem. Nie często zdarza się, aby ktoś tak przeciętny jak ja dostał tak wyjątkowy dar. Dar miłości, jaki może dać tylko druga osoba.

Nie zrozumcie mnie źle. To po prostu coś więcej niż bym się spodziewał. To coś tak nowego i pięknego, że aż przerażającego. Może gdybym był dwa lata młodszy, może gdybym był w jej wieku to bym potrafił patrzeć na świat tak jak ona, bez strachu ani zwątpienia. Ale niestety byłem za długo samotny i mam w sobie po prostu za dużo smutku...

Disco

Disco

Chciałbym dzisiaj drodzy rodacy poruszyć temat pewnych miejsc, miejsc pełnych rozpusty, pijaństwa, narkomanii, seksu; miejsc do których będąc rodzicem na pewno nie posyłałbym własnych dzieci; miejsc objętych wieloma mitami i legendami, mianowicie chodzi mi o nasze, swojskie, polskie dyskoteki. Jednak nie chodzi mi o typowe wiejskie sztachetoparty typu najpierw my ich gonili, a potem oni nas, a wszystko w rytmach "jesteś szalona", ale o nowoczesne, dźwiękoszczelne imprezy pod dachem jakiejś wypasionej sali o wymiarach sto metrów na pięćdziesiąt. Chodzi mi o imprezy podkręcane bassowo do tego stopnia, że mózg się topi i wypływa uszami. Piszę o tym zainspirowany powstaniem właśnie takiej dyskoteki w okolicy (nie mylić z Okolicą). Kiedy wybierałem się po raz pierwszy na taką imprezę dostałem parę lekcji od brata już zaprawionego w bojach i doświadczonego.windows 7 shortcut Było to między innymi takie coś jak: trzymaj się z daleka od ochroniarzy, nie patrz się na nich, nic od nikogo nie bierz, patrz pod nogi i równocześnie we wszystkie inne strony, przepraszaj każdego na twej drodze itd. Nie dziw, że byłem śmiertelnie przestraszony. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że wszystkie powyższe rady mogłem sobie, no cóż wsadzić... Na dyskotece panowało zjawisko bardzo dziwne i niespotykane jak na takie miejsca, otóż była to kultura. A wyglądało to mniej więcej tak: sześć tysięcy ludzi przepraszających się nawzajem. Widać te wszystkie lata, które mój brat spędził na zbieraniu doświadczenia, te wszystkie sińce, blizny, złamane nosy; niestety poszły na marne, skoro gościu postury Gołoty (tylko trochę wyższy) mijając mnie w korytarzu, szturcha mnie ramieniem, następnie się obraca i zaczyna gorąco przepraszać. No ja się pytam gdzie ten klimat starych dyskotek, kiedy to się wracało dumnie do domu z podbitym okiem. Pierwsze wrażenie było trochę dziwne, bo cóż można powiedzieć o tysiącach ludzi, wykonujących rękoma i nogami wszelkie ruchy na które tylko pozwala im matka natura, ubranych w różne czasem ekstremalne stroje i obowiązkowe białe rękawiczki, stukającymi się co trochę piąstkami i próbującymi wygwizdywać wszelki rytm, który wydobywa się z głośników. Dopiero po chwili brat poinformował mnie, że trafiłem na salę techno po czym przeszedłem na salę zwaną disco.Windows Parental Controls No ale po co ludzie odwiedzają dyskoteki? Otóż z różnych powodów: alkohol - "Józiu polej jeszcze bo uśniem i jak ja do domu pojadem", narkotyki - takiego obrotu jak na dyskotekach to chyba nigdzie indziej nie ma, seks - na parkingu co rusz można natknąć się na wesoło i rytmicznie skrzypiące resorami maluchy i poldki (drogie panie wybaczcie mi ale taka prawda), oraz po prostu chęć zabawy przy dobrej muzyce i chęć spotkania się z kumplami. Ja wybieram to ostatnie, choć uważam, że dyskoteka bez piwka w ręce i dziewczyny przy boku nie jest już tym samym. A co można powiedzieć o ludziach odwiedzających imprezy - otóż myliłby się ten kto powiedziałby, że dyskoteki są tylko i wyłącznie dla ludzi młodych, gdyż ja wielokrotnie widywałem ludzi świetnie bawiących się w rytmach techno, równocześnie będących w wieku moich rodziców. Jednak mimo braku górnej granicy wieku osób bawiących się na dyskotece istnieje ta dolna, tam gdzie ja się bawię jest ona ustawiona na siedemnaście wiosen, ale wystarczy być wysoką osobą, aby bez problemu prześlizgnąć się przez tłum ochroniarzy wypatrujących tylko czy aby ktoś przypadkiem nie wnosi na salę czegoś, co mógłby równie dobrze kupić w mieszczącym się w środku barze; i tak mimo szesnastki na koncie mam stu procentową przepuszczalność. Teraz rodzi się problem mitów i legend, którymi opiewane są dyskoteki. Ile to razy biedna dziatwa musiała się nasłuchać od własnych rodziców pragnących niczego innego jak tylko aby ich dzieci pozostały tej nocy w domach, wielu często zmyślonych opowieści o niebezpieczeństwach jakie niesie ze sobą pobyt na dyskotece. Pomijając niebezpieczeństwa mało realne można wymienić: narkotyki, alkohol, napastowanie, pobicie. Otóż drodzy czytelnicy wasi rodzice mają rację, ale tylko teoretycznie, gdyż wszystkie powyższe niebezpieczeństwa zagrażają wam, ale to czy spróbujecie narkotyków, uzależnicie się od alkoholu, dacie się wciągnąć w bójkę, czy dacie się komukolwiek napastować zależy tylko i wyłącznie od was samych.
Disable windows Firewall
I to by był już koniec tego arta, co prawda pisałem o tym co mi tylko przyszło do głowy, ale w jakiś przedziwny sposób ułożyło się to w jedną, mniej lub bardziej harmonijna całość.

Deathmatch by Windows

Ulica Jękliwa była tego dnia wyjątkowo zaciemniona. Kilka przydrożnych lamp z dobiegającymi swego żywota żarówkami nijak nie mogły oświetlić twarzy napastników. Kopany po wszystkich częściach ciała chłopak leżał w coraz większej kałuży krwi. Nie miał dziś szczęścia, potknął się i wpadł prosto na jednego z przyszłych oprawców. Ten tylko się zaśmiał i zadał retoryczne pytanie "Chcesz w ryj?". Subtelność płynąca z jego wypowiedzi była po prostu zniewalająca.
increase performance windows 7
Chłopak oczywiście udzielił przeczącej odpowiedzi. Wtedy spytali go o posiadane pieniądze i ewentualnie komórkę. Nie posiadał ani jednego, ani drugiego.

Leżąc na zimnym chodniku zadawał sobie pytanie, które zadałby każdy na jego miejscu. "Dlaczego ja? Co ja takiego zrobiłem?"

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Otóż, chłopcze, zrobiłeś, i to dużo. Ty PRZECHODZIŁEŚ! Zbliżyłeś się do grupki nieznanych Ci osób, których wygląd nie przypominał zwyczajnej "młodzieży". Wiedziałeś, w co się pakujesz. Nie chcąc patrzeć im w oczy, raz po raz oglądałeś się za siebie. I wtedy TO się stało. Wpadłeś na niego. W swej bezgranicznej naiwności pomyślałeś, że to przecież nic takiego. Grzecznie przeprosiłeś i chciałeś pójść dalej. Zapomniałeś tylko o jednej, bardzo ważnej rzeczy. Było ciemno. Rzadko uczęszczana uliczka stała się doskonałym miejscem do ataku. Popełniłeś też jeszcze jedno wykroczenie. Nie miałeś przy sobie nic wartościowego. Nic, co mógłbyś oddać bardziej potrzebującym. No jak to tak można postępować? Przecież to zupełnie niezgodne z duchem chrześcijańskim. Wcale nie dziwię się tym panom, że się na Ciebie zdenerwowali. Ty po prostu byłeś bez serca! Myślisz, że bez pracy łatwo jest zarobić na kolejną butelkę coraz droższego wina? Nie, ty nie myślisz. Wolałeś wydać swoje kieszonkowe na książkę. I co z tego, że to była premiera i w dodatku Twój ulubiony autor? Uświadom to sobie wreszcie, że są ludzie, którzy mają gorzej od Ciebie. I powinieneś im bezwarunkowo pomagać.

Bóg. Przeklinałeś Go, czując na twarzy kolejne kopniaki. A czemu On jest według Ciebie winien? Twojej naiwności czy może bezduszności? Co mówisz? Słabo Ci? No tak, powinienem od razu zadzwonić po pogotowie. Ale to Twoja wina, tak mnie wzburzyłeś swoim postępowaniem, że całkiem zapomniałem. No już dobrze, dzwonię. Teraz ok? No, to ja już muszę iść, spieszę się na siłownię.

One Day by Windows

Dzień z życia zdrowo walniętego człowieka.

Witajcie wy moje experymenty genetyczne. Opowiem wam historię jednego dnia z mojego życia.
Budzę się o 6. O kurde ale mnie rypie łeb. Aaa, to po wczorajszej imprezie. Patrze na pokój, ale bajzel. Wstaje, nawet ustać nie mogę. Ubieram się w jakieś spodnie. O nie, lepiej nie. Ściągam te spodnie, w obrzyganych nie pójdę.
Ubieram jakieś czystsze i jakąś koszulkę. Idę do łazienki bo muszę. Aaaaaaa, jak miło. O kurde. Nalałem na psa. Zwykle tam nie spał, ale to nic zaczął się czyścić. Błeeee. Dobra trzeba się spakować. Wsypuje jakiekolwiek książki do plecaka, zjadam kanapkę i wychodzę. Nagle sobie przypominam, zapomniałem. Wracam do domu biorę łolkmena. W końcu wychodzę, zakładam sprzęt na uszy i idę do szkułki ktura óczy :).
Wchodzę do szkoły. Kumple stoją pod ścianą, podchodzę do nich witam się jak zwykle. Idziemy na pierwszą lekcje. Matma. Siadam do ławki i sobie przypominam że, zapomniałem zadania. Oooo będzie ochszan. Ale jakoś mnie nie pytała. Koniec lekcji wybiegam szybko z klasy. Buum. Oooo nie. Moja głowa. Okazało się że ,ktoś przed mną otwierał drzwi i w nie rypnąłem.
Dobra idę z kumplem do pielęgniarki. Nieeeeeeee, załapałem się na badania słuchu i wzroku. Dobrze jest, dowiedziałem się że, mam +48 dioptrii :), chyba jednak za dużo siedzę przed kompem. Dobra idę na drugą lekcje Infa. Siadam och, och w końcu pan pokazuje jak się wchodzi na Sapera. Taaaak w końcu je rozbroje. Nieeeee, znowu przegrałem. Dzwonek. Idziemy na przerwe.how to install windows 7
Chodzę po korytarzu. Krzyknąłem kur***. Nieeeee, co za pechowy dzień złapała mnie wychowawczyni. Zrobiła mi godzinny wykład że ,nie wolno przeklinać i jakie to beeee. Dobrze jest niebyło mnie na Polskim. Dobra wkońcu ostatnia lekcja, WF. Wchodzę na salę, będziemy grać w siatkę. Dobra stoję na wybijaniu, wybijam piłkę a ona trafiła prosto w czółko mojego odwiecznego wroga. Dobra koniec lekcji.
Ubieram się, zabieram szybko plecak i spierniczam. O nieee, złapali mnie. Ale była zadyma (do tej pory mam podbite oko) ale to jeszcze nic zanim się spostrzegli zawołałem kumpli i dopiero wtedy była zadyma. A działo się dużo. Banda wrogów uciekała w popłochu. Kumple dobrzy są, zaprosiłem ich na browar.
Idę do domku i odrabiam lekcję. A poco? Jutro sobota, zrobię w niedzielę. Oglądam sobie Cartoon Network do 16:30 ubieram się zabieram dwie dychy i idę pod knajpę gdzie umówiłem się z kumplami. Już są. Wołamy jakiegoś starszego by kupił browary (oczywiście jeden idzie dla niego inaczej by nie kupił). Siadamy sobie na ławeczce aż tu pojawiają się gliny. No to spierniczamy ulicami, idący ulicami ludzie patrzą na nas dziko a za nami gliny. Uciekliśmy im chowając się u kumpla w domu. Wracamy pod knajpę po piwa, dopijamy i idziemy do domków.
Jest 19:15. W domu włączam kompa, pogram sobie w sieci w Q3. Gram i gram. O nieeeee, jestem drugi! Dobra 23:25, trzeba oglądnąć film i spać. Więc idę jeszcze do kuchni, przepędzam brata sprzed lodówki i biorę sobie coś do przegryzania. Włączam telewizor i oglądam. Wyłączam koło 2 w nocy.
Rozbieram się i idę spać a tam niespodzianka. Śpi pies z kotem. No to ich poganiam. Idę w końcu spać. W nocy śnią w się jakieś cizie tańczące na rurze.